Strony

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Róża Luksemburg, a sprawa polska w 1901 roku

Tym razem cofamy się do 1901 roku i poniżej publikujemy wywiad z Różą Luksemburg, który ukazał się w endeckim "Kurierze Poznańskim". Rozmowę ze znaną działaczką socjalistyczną polecamy szczególnie tym, którzy zarzucają jej "zajadłą antypolskość", bo sprawa dotyczy właśnie jej obrony... katechizmu polskiego za którą skazał ją sąd pruski nakładając na nią karę pieniężną. Co ciekawe, dla poznańskiej prawicy cała sprawa jak i postać kobiety okazała się na tyle ważna, że redaktor "Kuriera.." złapał swoją rozmówczynię w Hotelu Francuskim, a jej popularność porównywano ze sławą lidera PPS Ignacego Daszyńskiego.

"Pani Luxemburg, osoba jeszcze młoda, o rysach twarzy energicznych, przyjmuje wszystkich nader uprzejmie. Przedstawiamy się jej, proszę po niemiecku o kilka chwil rozmowy.
- Ależ najchętniej służę Panu - odpowiada pani L. czystą i płynną polszczyzną z akcentem warszawskim.
Widać od razu, że język polski jest jej rodowitym. Rozpoczynamy zatem rozmowę po polsku.
- Jak się Pani zapatruje na swój proces obecny - zapytuję.
- My socyaliści nie boimy się procesów - brzmi odpowiedź. - A w sprawie polskiej zapewne niejeden jeszcze z pomiędzy nas stanie przed kratkami sądowemi. Stronnictwo jak nasze, walczące z obecnym ustrojem społecznym reprezentujące ideę do której gorąco i z całym zapałem jesteśmy przywiązani, musi być na to przygotowane.
- Więc socyaliści zamierzają nadal występować w sprawie polskiej?
- Stanowczo. Dziś mamy w parlamencie 56 posłów. Każde wybory z matematyczną pewnością zwiększają liczbę nie tylko naszych głosów wyborczych, ale i liczbę naszych reprezentantów. Zatem i przyszłe wybory zwiększą nasze szeregi w parlamencie. Dawniej zrażało nas od obrony Polaków  stanowisko waszych posłów w Berlinie, ich przymilania się do rządu, głosowania za wojskiem, marynarką itd. Dziś na posłów waszych mniej zważamy, a raczej na stanowisko całego narodu. Na wiecu mogunckim socyalistów, ja wniosłam rezolucyą stawiającą jako zasadę i obowiązek partyjny obronę spraw polskich.
- Jak wobec tego wytłumaczyć sobie występ Pani na ostatnim wiecu socyalistycznym w Lubece, na którym wystąpiła Pani przeciwko wnioskowi Ledebura i niektórych polskich socyalistów żądających narodowościowej organizacyi dla socyalistów polskich.
- Wystąpiłam przeciwko temu wnioskowi ponieważ nie chcę, by jakiś odłam socyalistów pod sztandarem polskim bronił Polaków, ale cała partya jako taka w imię sprawiedliwości. Przyszła sesya parlamentarna pokaże, że socyalisci z energią potrafią was bronić.
- Jak się Pani zapatruje na wybory Górnośląskie, w których przecież Pani wiadomo, że śląscy Polacy katolicy będą, o ile tu i ówdzie nie nastąpi kompromis z centrum, stawiać własnych, polskich, katolickich kandydatów. Czy będziecie tam z nimi walczyć?
- To zależy od okręgów, a zależy także od indywidualności stawianych kandydatów. Zasadniczo nie postanawiamy walki z wami. Wybieramy zawsze mniejsze zło z punktu widzenia naszego stronnictwa. Podczas kulturkampfu i nieraz później jeszcze popieraliśmy wybory centrum tam, gdzie przeciw centrum stał konserwatysta. Dziś gdy centrum tak blisko stoi rządu, w razie walki centrowca z narodowcem Polakiem, poprzemy oczywiście tego ostatniego. Chodzi tu o wybory ściślejsze, bo my przy wyborach pierwszych będziemy stawiać własnych kandydatów.
- Jakie okręgi na Górnym Śląsku uważa Pani za najbardziej wskazane dla agitacyi socyalistycznej?
- Bytomski, katowicki, gliwicki i w ogóle przemysłowe dystrykta. W Gliwicach mieliśmy np. przy ostatnich wyborach dość znaczną liczbę głosów. Razem na Górnym Śląsku głosowało 25000 polskich robotników za nami.
- Co Pani sądzi w ogóle o charakterystyce stronnictw parlamentarnych?
- Stronnictwa parlamentarne, a tak samo stronnictwa społeczne i polityczne w kraju chorują wszystkie z wyjątkiem naszego na jeden błąd kardynalny. Zaraz go Panu dokładnie określę. W waszych stronnictwach mniej lub więcej zachowawczych, decydują o znaczeniu ludzi najrozmaitsze względy, których u nas nie ma. Stanowisko, wiek, powaga tradycyi, urzędu, nazwisko, zasługi przodków lub nawet własne z dawniejszych czasów. Oto nieraz główne motywa dla których u was ludzi stawiają na świeczniku społecznym, dla których oddają temu lub owemu kierownictwo instytucyi społecznych lub politycznych. W waszych stronnictwach wartość zdania zależy często od tego kto je powiedział, a nie od tego co powiedział. Im znaczniejsza osobistość coś wygłosi, tem to dla waszych kół jest bardziej miarodawcze. U nas inaczej. U nas jedynym względem dla którego ludzie znaczą i decydują w partyi jest działalność, inteligencya, czysty pożytek, który partya odnieść z nich może. My ciągle wybieramy i przebieramy w materiale ludzi, którzy mają stać na czele. Dlatego nasza partya jest tak dobrze zorganizowana, dlatego też rośnie tak szybko z roku na rok.
- Czy Pani czytuje głosy prasy polskiej?
- Nie tylko, że czytuję, ale abonuję sama cały szereg waszych pism. Wiem wszystko co pisze o nas "Kuryer Poznański", interesujący się tak żywo sprawami społecznymi, jakkolwiek z zupełnie odmiennego jak nasze stanowiska.
Bylibyśmy dłużej jeszcze rozmawiali, ale czas naglił, a cały szereg innych gości oczekiwał przyjęcia. Pożegnawszy się zatem z Panią Luxemburg, skoczyłem co prędzej do redakcyi "Kuryera" by się z czytelnikami podzielić ciekawym interviewem."


Źródło: "Interview przedstawiciela redakcyi "Kuryera Pozn." z Panią Różą Luxemburg", cały artykuł w "Kurier Poznański", nr 442 z 28 września 1901 roku, s.1.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz