"Czy wiesz, że: Powstańcy walczyli także o godne życie"
"Otóż nie każdy wie, że ten jeden z
nielicznych zwycięskich zrywów w naszym kraju, który bywa
ograniczany jedynie do niepodległościowej i militarnej walki z
zaborcą, miał też swój społeczno-ekonomiczny charakter. Historyk
Antoni Czubiński pisze wręcz, że „(…) gdyby nie wybuch
rewolucji w Niemczech, powstanie [wielkopolskie] nie mogłoby w ogóle
dojść do skutku”. W istocie bowiem choćby przez zależność
wynikającą z zaboru, bliskie sąsiedztwo, a przede wszystkim
podobne nastroje, trudno pominąć wpływ wspomnianej rewolucji na
przebieg naszego powstania. Przeważnie niemieccy robotnicy, którzy
stanowili w swym kraju dużą siłę, domagali się zakończenia
wojny oraz poprawy warunków bytowych. Co więcej, postulaty socjalne
łączyły się tam z obaleniem monarchii Hohenzollernów, a
następnie wprowadzeniem rządów republikańskich. Polacy zaś
wykorzystali to zamieszanie oczywiście do odzyskania niepodległości,
ale jednocześnie powstające w Wielkopolsce Rady Robotnicze i
Żołnierskie wprowadzały też reformy socjalne jak np. 8-godzinny
dzień pracy.
Następnie, zwykło się wspominać
samych powstańców znów w kontekście militarnym jako dzielnych
żołnierzy, a do tego rozwijany jest tzw. kult przywódców. Bardzo
wiele mówi się o kapitanie Pawle Cymsie, którego prochy kilka lat
temu sprowadzono do Gniezna czy sierżancie Piotrze Walczaku, którego
przyjazd niejako rozpoczął walki w grodzie Lecha. Natomiast mało
słychać o tych wszystkich anonimowych robotnikach czy folwarcznych
pracownikach, którzy z uwagi na brak typowo przemysłowego ośrodka
w naszym regionie byli dość rozproszoną grupą oraz socjalistach.
Ci pierwsi bowiem poszli walczyć, bo nie pierwszy raz w historii
mieli nadzieję, że odzyskanie niepodległości przyniesie im też
lepsze i bardziej godne życie, a drudzy poza walką o sprawiedliwość
społeczną, organizowali się także politycznie by móc już w
wolnym kraju ten postulat zrealizować. Jedną z takich postaci był
choćby Franciszek Chojecki, rodzimy kolejarz i powstaniec oraz
członek Polskiej Partii Socjalistycznej, który w 1926 roku został
pierwszym wiceprzewodniczącym Rady Miasta Gniezna z ramienia PPS.
Albo Stanisław Wierbiński, również pepesowiec, który po
przybyciu Walczaka zdobywał m.in. koszary, a przez całe swe życie
walczył o godność ludzi pracy, wspierał wydawanie „Tygodnika
Ludowego” czy witał Józefa Piłsudskiego 27 października 1919
roku w Gnieźnie.
I w końcu wracając do kolejarzy warto
pamiętać, że pewnym pokłosiem powstania był też ich strajk 26
kwietnia 1920 roku w Poznaniu spowodowany rosnącymi cenami.
Pracownicy kolei bowiem, którzy wcześniej wraz z sympatykami
endecji (Narodowej Demokracji) walczyli o odzyskanie niepodległości,
niespełna 1,5 roku później zmuszeni byli upomnieć się już u
endeckich władz o tzw. dodatek drożyźniany, który pozwoliłby im
uniknąć głodu. Włodarze Ministerstwa byłej Dzielnicy Pruskiej z
ministrem Władysławem Seydą nie kwapili się by ów zasiłek
wypłacić, mimo że zarządził go Sejm w Warszawie. Kiedy więc
robotnicy kolejowi zjawili się pod poznańskim Zamkiem by domagać
się wypłat, to przywitała ich policja, która bez ostrzeżenia
otworzyła ogień. Zginęło wówczas 9 kolejarzy w wolnym i
niepodległym kraju..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz