Bez
rewolucji nie byłoby Powstania
Z
Jarosławem Urbańskim, pochodzącym z Gniezna socjologiem i
członkiem OZZ Inicjatywa Pracownicza, rozmawia Kamila
Kasprzak-Bartkowiak.
-
Rocznice Powstania Wielkopolskiego są w naszym regionie w ostatnich
latach dość hucznie obchodzonym świętem. Czy pamięć o tym
"(nie)zapomnianym zwycięstwie", jak bywa nazywane to
wydarzenie, nie jest czasem zbyt jednowymiarowa, także w kontekście
"polityki historycznej"?
-
Trudno w kilku zdaniach opisać wszystkie uproszczone interpretacje,
bo jest ich wiele. Najważniejsze z nich abstrahują lub pomniejszają
znaczenie wydarzeń poprzedzających Powstanie Wielkopolskie jak też
tego co nastąpiło po nim. Sugeruje się, że Powstanie było
naturalną konsekwencją oporu narodowego w Wielkopolsce, którego
waga jest wyolbrzymiana. Tymczasem fundamentalne znaczenia miały
wydarzenia w Niemczech i ostatecznie wybuch rewolucji w listopadzie
1918 roku. Zresztą wiele polskich środowisk teoretycznie
opowiadających się za niepodległością Polski, w praktyce z
rezerwą odnosiło się do walki zbrojnej, obawiając się postulatów
socjalnych. Wreszcie, zakończenie Powstania zbiegło się czy nawet
przeobraziło w przybierającą falę protestów pracowniczych.
Wielkopolska stała się areną gwałtownych i krwawych zajść
wewnętrznych, które wygasły dopiero w 1923 roku.
Powstania
Wielkopolskiego nie można prosto wyodrębnić z szeregu zdarzeń go
poprzedzających i następujących po nim, co często się czyni.
Zarówno historiografia PRL-wska, jak też prawicowa, były
nastawione silnie antyniemiecko i starały się nadto nie akcentować
rewolucyjnej genezy powstania, żeby nie pomniejszać zasług
polskich kombatantów. Po drugie prawicowi historycy starali się i
starają nie łączyć powstania z późniejszymi walkami klasowymi
oraz z faktem, że dla wielu robotników i robotnic odzyskanie
niepodległości okazało się rozczarowaniem. Wywalczono 8-godzinny
dzień pracy, układy zbiorowe pracy, prawa wyborcze, ale biły w
oczy nierówności społeczne, istniejące przeżytki ustroju
feudalnego, represje i terror władz polskich. Znaczenie sprzeciwu
wielkopolskich robotników nie eksponowali też historycy w PRL-u z
tego powodu, że w większości byli oni członkami związków i
organizacji narodowych (Narodowe Stronnictwo Robotników i
Zjednoczenie Zawodowe Polskie), a nie socjalistycznych. Prawica
traktowała ich jak komunistów, a komuniści jak nacjonalistów.
Wszelkiego
rodzaju obchody rocznicowe: rekonstrukcje, eventy czy tradycyjne
akademie są więc ordynarnymi uproszczeniami. Nachalną
indoktrynacją. Byłoby to jeszcze do zniesienia, gdyby równolegle
toczyła się rzeczowa dyskusja publiczna na ten temat. Tymczasem
politykom, a często nawet historykom wystarczy, że pokażą się
przy tej okazji na chwilę w telewizji, serwując w krótkim ujęciu
uproszczoną wersję naszych dziejów.
-
Historyk Antoni Czubiński na którego powołujesz się w swoim
opracowaniu o Powstaniu, pisał: „gdyby nie wybuch rewolucji w
Niemczech, powstanie [wielkopolskie] nie mogłoby w ogóle dojść do
skutku". Dlaczego ta rewolucja okazała się tak ważna?
-
Ponieważ, po pierwsze głównie oznaczała wzrost nastrojów
rewindykacyjnych, domagających się zakończenia wojny i zmian
socjalnych, ale też zmian w relacjach narodowościowych. Po drugie i
najważniejsze, faktycznie doprowadziła do rozpadu ówczesnej władzy
oraz powstania rad żołnierskich i robotniczych, które przejęły
władzę także w Wielkopolsce. W naszym regionie miały one mieszany
skład narodowościowy i często dominowali w nich Polacy, co
ułatwiło im zdobycie władzy, którą zostali niejako obdarowani
przez niemiecką rewolucję. Dopiero potem, kiedy w Niemczech
zwyciężały nastroje reakcyjne i nacjonalistyczne oraz kiedy
zaczęto mordować nie tylko działaczy radykalnej lewicy (np. w
styczniu 1919 roku Różę Luksemburg i Karola Liebknechta), ale też
osoby pokroju Hansa Paasche, pacyfisty i wegetarianina, zabitego w
maju 1920 roku w swoim majątku pod Krzyżem, okazało się, że
Powstanie było niezbędne dla odzyskania pełni swobód narodowych w
obrębie byłego zaboru niemieckiego.
-
Jak zatem przed samym Powstaniem kształtowało się klasowo i
politycznie wielkopolskie społeczeństwo i jakie działania
podejmowały poszczególne strony?
-
Po pierwsze, byli to właściciele ziemscy, których spora część
opowiadała się za zachowaniem status quo i odnosiła sceptycznie do
haseł niepodległościowych. Przez długi czas ci ziemianie
politycznie dominowali i w Wielkopolsce spełniali rolę burżuazji.
Wiązało się to ze specyficznym charakterem ówczesnej
wielkopolskiej gospodarki, nastawionej na produkcję rolną.
Po
drugie – chłopstwo. W wyniku długotrwałego procesu uwłaszczania
(od 1823 do ok. 1860), bowiem niewielki odsetek gospodarstw rolnych
stanowiły te, które mogły się samodzielnie utrzymać. Natomiast
większość na wsiach to byli robotnicy rolni bez ziemi lub
posiadający tylko niewielkie areały, więc zmuszeni do najmowania
się do prac w folwarkach i istniejących przy nich zakładach:
browarach, słodowniach, cukrowniach, garbarniach itd. Zakłady te w
większości należały do ziemian.
Po
trzecie, na tej bazie zaczął wyodrębniać się proletariat
wiejski. Bo typowi robotnicy wielkoprzemysłowi stanowili jednak w
Wielkopolsce niewielką grupę i najczęściej zatrudnioną także w
zakładach produkujących na rzecz rolnictwa ulokowanych w większych
miastach, np. w Poznaniu w zakładach Cegielskiego produkujących
wtedy maszyny i urządzenia rolnicze, czy Milcha wytwarzających
nawozy sztuczne.
Cztery:
drobnomieszczaństwo składające się z rzemieślników, kupców i
inteligencji. Dość liczne jak na warunki ówczesnych ziem polskich,
ale słabe ekonomicznie. Jednak stało się bazą Narodowej
Demokracji i politycznie dominowało w okresie wybuchu powstania, a
potem w dwudziestoleciu międzywojennym i nie miało żadnej
społeczno-politycznej przeciwwagi. Ziemiaństwo zaś schodziło ze
sceny historii, a wielkopolscy robotnicy byli przed 1918 rokiem
rozproszeni (brak centrów przemysłowych) i niezorganizowani, co
było też efektem pewnych feudalnych reliktów, np. obowiązywania
„ordynacji czeladnej” zakazującej strajków i zakładania
związków zawodowych pracownikom rolnym.
Pomimo,
że endecja uważała, iż „prawdziwy patriotyzm nie może mieć na
względzie interesów jednej tylko klasy, ale dobro całego narodu”
(Roman Dmowski, „Nasz patriotyzm”) i głosiła koncepcję
solidaryzmu społecznego, to jej nacjonalizm oraz polityka sprzyjała
obronie interesów drobnych i wielkich właścicieli. Robiła więc
wszystko, włącznie z użyciem przemocy, aby władza na prowincji
nie wymknęła się jej z rąk. Początkowo wynik powstania -
międzynarodowe uznanie Wielkopolski za część państwa Polskiego,
a z drugiej strony zachowanie jeszcze względnej odrębności
terytorialnej i politycznej regionu - był dla endecji korzystny.
Zakończenie powstańczej walki zbrojnej pod koniec czerwca 1919 roku
nie oznaczało jednak końca walk społecznych zarówno na gruncie
socjalnym, jak i politycznym. O prawa upomnieli się robotnicy, w tym
robotnicy rolni budując największy w II RP związek zawodowy –
Zjednoczenie Zawodowe Polskie (ZZP). Wielkopolska była jego
bastionem.
- Oprócz racji endeckiej prawicy, które zdają się dominować także w obecnej recepcji Powstania, rok 1918 i lata następne to też znaczące walki o prawa pracownicze i socjalne. Przypomnij może związane z tym wydarzenia...
- Po części już o nich mówiłem. Najbardziej dramatyczna sytuacja miała miejsce na wsi, wśród właśnie robotników rolnych, którzy wcześniej byli kompletnie ignorowani. Warunki pracy i życia były fatalne. Rewelacyjnie opowiada o tym w pierwszych rozdziałach książki: „Życiorysie własnym robotnika” Jakub Wojciechowski, syn robotników rolnych spod Gostynia. W okresie od końca 1918 przez 1919 rok do ZZP przystąpiło ponad 100 tysięcy pracowników i rozpoczęła się walka głównie o wprowadzenie układów zbiorowych pracy. Endeckie władze, podobnie jak ziemiaństwo i Kościół katolicki, zareagowały bardzo gwałtownie. Potępiano ich z ambon i wysyłano wojsko, któremu rozkazano spacyfikować protest. Ze strajkującymi i demonstrującymi robotnikami obchodzono się brutalnie. Były ofiary śmiertelne, ranni, pobicia. Wiele osób trafiło do więzienia. Druga strona nie była dłużna. Ogłaszano czarne, dzikie strajki i bezwzględnie zwalczono łamistrajków.
Z
protestów robotniczych zaś w mieście największym echem odbiły
się wydarzenia z dnia 26 kwietnia 1920 roku, kiedy na rozkaz władz
endeckich policja strzelała w Poznaniu do protestujących
pracowników kolei. Padło 9 zabitych, nota bene tyle samo co w
grudniu 1981 roku w kopalni Wujek. Wybuchły zamieszki. Wprowadzono
stan wyjątkowy. Protesty pracowników w wielkopolskich miastach
trwały jednak nadal, a kilkakrotnie ogłaszano strajki generalne.
Dodatkowo Narodowe Stronnictwo Robotników (później Narodowa Partia
Robotnicza) sprzeciwiając się polityce niektórych kół dążących
do zachowania przez Wielkopolskę autonomii organizowało
wielotysięczne wiece, które często kończyły się zamieszkami.
Jeżeli do tego dołączymy wystąpienia bezrobotnych, to jak widać
odzyskaniu niepodległości w Wielkopolsce nie towarzyszyło wcale
święto czy narodowa jednomyślność, ale gwałtowna, często
brutalna walka socjalna i polityczna.
-
Podsumowując, Powstanie Wielkopolskie niekoniecznie dla wszystkich
było zwycięskie, a część społeczeństwa wręcz rozczarowało...
Wiele
nadziei zostało zawiedzionych. Najpierw kryzys z początku lat 20.
XX wieku (hiperinflacja), a potem światowy krach w 1929, sprawiły,
że warunki ekonomiczne były ciężkie i uderzały głównie w
pracowników. Elity polityczne, drobnomieszczaństwo i ziemiaństwo
broniło swoich klasowych interesów i nie zważało na koszty
społeczne. W takich okolicznościach w Wielkopolsce niektórzy z
sentymentem zaczęli wspominać okres zaborów. Rodziła się też
pokusa wprowadzenia rozwiązań autorytarnych. Endecja, ci sami
ludzie, zwłaszcza ówczesna młodzież, która walczyła w
Powstaniu, z podziwem zaczęła patrzeć na to, co dzieje się we
Włoszech, gdzie walki społeczne z pierwszych lat po I wojnie
światowej ostatecznie doprowadziły do przejęcia władzy przez
Mussoliniego. I choć ubiegła ich lewica piłsudczykowska
przeprowadzając w maju 1926 roku przewrót, to zaraz potem jednak
odżegnała się od swoich ideologicznych korzeni.
Jarosław
Urbański
|
Źródło: Wywiad pierwotnie ukazał się na łamach tygodnika "Przemiany na Szlaku Piastowskim", nr 1, 4 stycznia 2013 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz