Strony

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jędrzej Moraczewski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jędrzej Moraczewski. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 10 listopada 2022

Kto nam ukradł Święto Niepodległości?

Krótko – Rada Regencyjna i Piłsudski oraz nacjonaliści. Dłuższe uzasadnienie – poniżej. 

 - Na pewno sama data 11 Listopada nie jest zbyt szczęśliwa, bo mówiąc w dużym skrócie – to tego dnia Rada Regencyjna powołana jeszcze przez władze zaborcze i złożona z przedstawicieli kleru oraz arystokracji, czyli de facto kilku procent społeczeństwa przekazała władzę, owszem zasłużonemu, ale w równym stopniu kontrowersyjnemu w późniejszym czasie Józefowi Piłsudskiemu. Podczas, gdy myślenie i działanie dla szeroko pojętej niepodległości Polski miało miejsce 7 Listopada, gdy powołany został Tymczasowy Rząd Ludowy Ignacego Daszyńskiego w Lublinie. Owszem, ktoś powie, że ten kilkudniowy rząd składał się głównie z socjalistów i też nie był reprezentatywny. Jednak jego postulaty takie jak 8-godzinny czas pracy, nadanie praw wyborczych kobietom, wolność słowa, zgromadzeń oraz prawo do ubezpieczeń społecznych, ochrony pracy i strajku czy powszechne, bezpłatne i świeckie nauczanie, a także projekt reformy rolnej, obejmowały tak naprawdę większość społeczeństwa! No i później większość z nich została zresztą wprowadzona przez rząd Jędrzeja Moraczewskiego, który był również socjalistą i został na nieco dłużej zaakceptowany przez Józefa Piłsudskiego. 

 - Nacjonaliści i jawni faszyści, czyli ludzie, którzy każdego roku przechodzą w swoim marszu przez Warszawę. Marszu, który pod biało-czerwoną flagą kryje jedynie słuszną wizję polskości i „patriotyzmu” z którego wyklucza się każdą i każdego kto myśli inaczej, nie wpisuje się w konserwatywny i patriarchalny model rodziny czy oczekuje szacunku dla różnorodności, zarówno jeśli chodzi o spojrzenie na historię jak i współczesne wolności obywatelskie. I to właśnie niestety ci ludzie skutecznie obrzydzają przez lata całe to „narodowe świętowanie”…

Dlatego próbując odczarować historię tego dnia i zamiast oglądać się na narodowych zamordystów, lepiej po wielkopolsku zjeść rogala i promować wszechstronne spojrzenie na przeszłość. A jeśli ktoś by chciał wydaną już kilka lat temu przez partię Razem „Daszyniówkę” w której historia to coś więcej niż narodowo-militarny mit, to proszę pisać na maila: gnieznorazem@gmail.com

środa, 12 lutego 2020

O rządzie Jędrzeja Moraczewskiego zanim zniszczyła go prawica - raz jeszcze!

Kolejny rok i kolejne historyczne fakty, czyli tym razem wracamy do pochodzącego z okolic Gniezna drugiego premiera II RP Jędrzeja Moraczewskiego. Człowiek ten, którego rząd wprowadził w życie wiele lewicowych i prospołecznych postulatów (praktycznie większość proponowanych już przez kilkudniowy Rząd Ludowy Ignacego Daszyńskiego), zwalczany był przez ówczesną prawicę, w tym endecję, która posuwała się wręcz do niegodnych czynów. Jednak teraz z nieco szerszej perspektywy o dokonaniach rządu Moraczewskiego okiem Tomasza Borkowskiego:

Pamiętajmy o Moraczewskim

"Rząd Moraczewskiego został zaprzysiężony 18 listopada. Skład i program miał niemal identyczny jak rząd Daszyńskiego. Był nawet określany, podobnie jak rząd Daszyńskiego, jako rząd ludowy, robotniczo-chłopski. Ten pierwszy realnie działał trzy dni, rząd Moraczewskiego dwa miesiące. Przez te dwa miesiące, w skrajnie trudnych warunkach, zdołał jednak zrealizować zaskakująco dużo punktów swojego programu. Jest więc paradoksem, że lewica polska już od czasów dwudziestolecia międzywojennego uroczyście czci pamięć rządu Daszyńskiego, o rządzie Moraczewskiego wspomina jakby z zażenowaniem, a sam Moraczewski jest postacią niemal zupełnie zapomnianą. A szkoda, bo był jednym z najciekawszych, choć zarazem kontrowersyjnych przywódców polskiej lewicy. Źródłem tego paradoksu są wydarzenia 10 lat późniejsze. Wtedy bowiem, w 1929 roku, Daszyński jako marszałek Sejmu wypowiedział najważniejsze zdanie swojego życia: „Pod bagnetami, rewolwerami i szablami Izby ustawodawczej nie otworzę” i wyłącznie siłą własnej woli zmusił sprawującego dyktatorską władzę Piłsudskiego do wycofania z gmachu sejmu grupy uzbrojonych oficerów. W tym czasie Moraczewski próbował cywilizować dyktaturę, wnosząc do sanacyjnego rządu lewicową wrażliwość i w ten sposób trwale wypisał się z najważniejszych kart historii. Nie przestał jednak być człowiekiem lewicy, bo kiedy po śmierci Marszałka główny nurt sanacji skręcił w ślad za endecją w stronę faszyzmu, Moraczewski przeszedł do opozycji i patronował powstającemu w Polsce ruchowi syndykalistycznemu.

W 1918 roku nikomu się jednak nie śniło, jak dalej potoczą się losy bohaterów dramatycznych wydarzeń. Pod władzą rządu Moraczewskiego znalazła się cała dawna Kongresówka z wyjątkiem wciąż okupowanej przez Niemców Suwalszczyzny, a po pewnym czasie także Galicja zachodnia i – stopniowo odbijana z rąk Ukraińców – Galicja wschodnia. Rząd Niemiec stał twardo na stanowisku, że do jakichkolwiek zmian terytorialnych może dojść dopiero w wyniku konferencji pokojowej. Do czasu wybuchu powstania wielkopolskiego pod koniec grudnia 1918 roku skutecznie zatem blokował niepodległościowe aspiracje Polaków z zaboru pruskiego. Na wschód od Polski stacjonowało zresztą 300 tys. żołnierzy niemieckich, zdemoralizowana armia okupacyjna pragnąca powrotu do domu. Ich niekontrolowany powrót głównymi szlakami komunikacyjnymi przez Warszawę i Kraków skończyłby się katastrofą – masowymi rabunkami i gwałtami na ludności cywilnej, a w konsekwencji konfrontacją z siłami polskimi. Pierwszoplanowym zadaniem rządu Moraczewskiego stało się więc rozwiązanie tego problemu. Nawiązano stosunki dyplomatyczne z Niemcami i uzgodniono transport żołnierzy niemieckich wyłącznie przez Podlasie do Prus wschodnich. Równocześnie załatwiono zwolnienie przez Niemców jeńców rosyjskich narodowości polskiej i organizację transportu na wschód pozostałych jeńców rosyjskich.

Rozwiązanie tych problemów przyniosło jednak kłopotliwe konsekwencje. Niemcy były jedynym państwem uznającym rząd polski. Uznanie rządu przez aliantów zachodnich było zaś skutecznie blokowane przez Dmowskiego i Komitet Narodowy Polski w Paryżu. Endecji udało się zmonopolizować kontakty z rządami zachodnimi i przedstawiać tam Piłsudskiego jako niemal bolszewika, a równocześnie niemieckiego agenta (wszak przez większą część wojny walczył po stronie państw centralnych). Utrzymywanie stosunków dyplomatycznych między Polską a Niemcami tylko wzmacniało tą narrację. Dlatego rząd Moraczewskiego w końcu je zerwał pod pretekstem, że nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa ambasadzie niemieckiej. Endecy codziennie organizowali tam antyniemieckie demonstracje, a raz tłum wdarł się do środka niszcząc wyposażenie obiektu. Rząd Moraczewskiego zmagał się poza tym z problemami aprowizacji ludności w kraju zupełnie wyniszczonym przez wojnę, transportu – przez ziemie polskie przemieszczało się dwa miliony ludzi, którzy po zakończeniu działań wojennych wracali do swoich domów, szerzącego się bandytyzmu, rozsypania się odziedziczonej po zaborcach administracji, wreszcie konieczności tworzenia armii. Mimo tych trudności nie zrezygnował jednak z realizacji programu ogłoszonego wraz z zaprzysiężeniem. Moraczewski napisał później: „Manifest rządu ludowego wywołał oburzenie, nienawiść, niechęć klas posiadających. Ale powitały go z zapałem milionowe rzesze pracujące, które nie pozwoliły i nie pozwolą na to, aby Polska była ostoją reakcji, aby stała się łupem warstw uprzywilejowanych”.


Demokracja i postęp społeczny

Już po pięciu dniach swojego istnienia rząd Moraczewskiego wydał dekret o 8-godzinnym dniu pracy. Tydzień pracy miał odtąd 46 godzin, a praca w godzinach nadliczbowych miała być osobno wynagradzana na podstawie umów zawieranych za zgodą utworzonej przy tej okazji inspekcji pracy, której zadaniem była kontrola warunków pracy i przestrzegania przez przedsiębiorców prawa pracy. W zakładach pozostających pod zarządem państwa wprowadzono wynagrodzenie minimalne. Ograniczono też do wyjątkowych przypadków możliwość pracy w godzinach nocnych, w niedziele i święta, a także ograniczono czas pracy w warunkach szkodliwych dla zdrowia. Usankcjonowano prawnie działalność związków zawodowych i prawo do strajku.

Rząd Moraczewskiego przyjął też dekret o ochronie lokatorów znacząco ograniczający podnoszenie czynszów i możliwość eksmisji lokatorów (całkowicie zakazano eksmisji bezrobotnych lokatorów z małych mieszkań). Wprowadzono obowiązkowe ubezpieczenie robotników na wypadek choroby i zorganizowano kasy chorych. Opracowano przepisy o ubezpieczeniach wypadkowych i emerytalnych, zorganizowano państwowe pośrednictwo pracy i wprowadzono zasiłki dla bezrobotnych.
Wynagrodzenia nauczycieli zrównano z wynagrodzeniami urzędników. Nie udało się natomiast przed dymisją rządu wprowadzenie przepisów oddzielających szkołę od Kościoła, a działania prowadzone w tym kierunku wywołały zaciętą walkę kleru przeciwko rządowi.
Równocześnie z pracami nad skróceniem czasu pracy rząd Moraczewskiego opracował ordynację wyborczą należącą do najbardziej demokratycznych w ówczesnym świecie. Moraczewski pisał: „W ciągu pięciu dni ordynacja sejmowa była gotową. Nadano w niej prawo wyboru i wybieralności wszystkim obywatelom bez różnicy płci, którzy ukończyli 21 rok życia. Po raz pierwszy uznano w Polsce kobietę za równouprawnioną z mężczyzną. Nadanie praw obywatelskich kobietom postawiło Polskę w rzędzie narodów nowoczesnych i wyrównało wielowiekową krzywdę, wyrządzaną połowie narodu polskiego. Ustawa postanawia, że głosowanie jest tajne, równe, powszechne, bezpośrednie i proporcjonalne”.
Później niż w Polsce kobiety uzyskały prawa wyborcze m.in. w USA, W. Brytanii, Szwecji, Francji i we Włoszech. Jeżeli z czegoś możemy być dumni jako Polacy na stulecie niepodległości, to nie z fałszywego mitu o rzekomej jedności narodu, a z faktu, że Polska odrodziła się jako kraj postępowy i demokratyczny, kraj gwarantujący swoim obywatelom prawa socjalne i obywatelskie. Lewica polska musiała bronić praw uzyskanych w pierwszych tygodniach niepodległości przez kolejne dziesięciolecia, a niektórych musi bronić i dzisiaj.

Źródło: Fragment jest częścią tekstu Tomasza Borkowskiego pt. "Zabić, powiesić, poćwiartować - prawica wobec pierwszych rządów niepodległej Polski", który ukazał się na stronie www.krytykapolityczna.pl

poniedziałek, 30 listopada 2015

Listopadowy "cytat z Moraczewskiego"

Tymczasem jeszcze w listopadzie sięgamy po dość znane słowa jednego z pierwszych premierów II RP - Jędrzeja Moraczewskiego, którego rządowi zawdzięczamy m.in. powszechne prawo wyborcze obejmujące także kobiety (jedno z pierwszych w Europie!), 8-godzinny dzień pracy, zagwarantowaną legalność związków zawodowych i prawo do strajku, inspekcję pracy, a także ubezpieczenia chorobowe. Sam cytat to zaś nic innego jak radość Moraczewskiego z odzyskania przez Polskę niepodległości, który bywa dość często przywoływany przy święcie 11 Listopada i stawianym tego dnia w roli głównej Józefa Piłsudskiego. Dla nas jednak te słowa potwierdzają fakt, że socjaliści byli także patriotami, którzy tak jak przywołany Moraczewski, w dużej mierze przyczynili się do odbudowy wolnej i niepodległej Polski.

"Niepodobna oddać tego upojenia, tego szału radości, jaki ludność polską w tym momencie ogarnął. Po 120 latach prysły kordony. Nie ma "ich". Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Własne państwo! Na zawsze! Chaos? To nic. Będzie dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni od pijawek, złodziei, rabusiów, od czapki z bączkiem, będziemy sami sobą rządzili (...) Kto tych krótkich dni nie przeżył, kto nie szalał z radości w tym czasie wraz z całym narodem, ten nie dozna w swym życiu najwyższej radości".


Źródło: "Przewrót w Polsce", Jędrzej Moraczewski, Kraków-Warszawa 1919, s.17.

środa, 30 września 2015

Expose Jędrzeja Moraczewskiego - premiera II RP

O pochodzącym z pobliskiego Trzemeszna Jędrzeju Moraczewskim, pisaliśmy już nie raz, m.in. w opublikowanej w trzech częściach biografii tego społecznika, polityka, socjalisty i wybitnego Polaka, a także jednego z pierwszych premierów II Rzeczpospolitej. Poniżej więc w związku z tą ostatnią funkcją, załączamy fragmenty przemówienia jakie wygłosił na pierwszym posiedzeniu rządu w listopadzie 1918 roku:

"Wyszliśmy z ludu. Robotnicy i chłopi polscy oddali nam w ręce władzę nad wyjarzmionymi częściami Polski. Toteż pragniemy być rządem ludowym, który interesów milionów rzesz ludu pracującego broni, jego życiu toruje nowe drogi, jego wolę spełnia. Jesteśmy rządem tymczasowym, powstającym w chwili nagłej potrzeby. Władzę naszą będziemy dzierżyli aż do zwołania Sejmu Ustawodawczego, ślubując sprawować ją ku dobru i pożytkowi ludu i państwa polskiego".

"Jeszcze nie jesteśmy wszyscy razem. Ludność Wielkopolski i wschodniego Śląska nie podlega jeszcze władzy Republiki polskiej. Polskie wybrzeże morskie nie jest jeszcze objęte granicami Polski. Nad kolebką państwa polskiego powiewają jeszcze obce sztandary."

"W dziedzinie równouprawnienia obywatelskiego najchlubniejsze tradycje dawnej Rzeczypospolitej z jej tolerancją wyznaniową, z jej najbardziej postępowymi urządzeniami, nie mogą dać się ubiec żadnemu z najbardziej oświeconych państw Zachodu. Toteż będziemy z całym naciskiem tępili te ograniczenia prawne poszczególnych odłamów ludności, jakieśmy odebrali w spadku po zaborach, i będziemy zapobiegali wszelkim waśniom i walkom na tle wyznaniowym i narodowym. Odradzająca się w chwilach przełomu dziejowego Polska, musi dotrzymać kroku w ogólnym pochodzie wyzwolonych ludów do szczęścia, opartego na nowych, głęboko demokratycznych podstawach."

"Polska wielka nie tylko obszarem, ale także pełnią praw jej ludności, potężna wewnętrznym zespoleniem oświeconego, świadomego swoich praw, zażywającego swobody, wyzwolonego z ucisku i wyzysku, ludu – oto cel, który będzie przyświecać wszystkim naszym stosunkom do sąsiadów. Pragniemy oprzeć się nie na gwałcie ani dążeniach zdobywczych, ale na wyrozumiałym uwzględnieniu wspólnych interesów, na polubownym, dobrowolnym załatwieniu kwestii spornych, na wzajemności tak samo nas, jak i naszych sąsiadów obowiązującej."

"Zanim Sejm przeprowadzi projekt reform społecznych, zgodnych duchem czasu i wynikających z przeżywanego obecnie przewrotu, który wysuwa na plan pierwszy uwzględnienie interesów klas pracujących – zanim zdołamy ogłosić opracowane przez nas w tym duchu projekty ustaw, odnoszące się do przymusowego wywłaszczenia większej własności ziemskiej i oddania jej w ręce ludu pracującego pod kontrolą państwową, upaństwowienia kopalń, salin, przemysłu naftowego, dróg komunikacyjnych oraz innych gałęzi przemysłu, gdzie się to da od razu czynić, udziału robotników w administrowaniu upaństwowionych zakładów przemysłowych, prawa i ochrony pracy, ubezpieczenia od bezrobocia, choroby i starości, konfiskaty majątków powstałych w czasie wojny ze zbrodniczej spekulacji artykułami pierwszej potrzeby; wprowadzimy niezwłocznie całkowite równouprawnienie wszystkich obywateli bez różnicy wyznania i narodowości, wolność sumienia, słowa, druku, zgromadzeń, pochodów, zrzeszania, związków zawodowych i strajków oraz 8-godzinny dzień roboczy we wszystkich gałęziach przemysłu, rzemiosła i handlu."


Źródło: Fragmenty przemówienia "Do Narodu Polskiego" pochodzą ze strony www.lewicowo.pl, gdzie też dostępny jest cały odczyt Jędrzeja Moraczewskiego.

czwartek, 19 lutego 2015

Jak lokalna "endecka" prasa widziała gnieźnieńskich socjalistów?

O tym, że socjalistyczny "Tygodnik Ludowy" dość krótko ukazywał się w Gnieźnie już informowaliśmy. Tymczasem przez lata w mieście był wydawany dziennik "Lech. Gazeta Gnieźnieńska" określający sam siebie jako "Codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów", mimo, że z jego lektury można wywnioskować poparcie dla prawicowych wartości bliskich endecji (Narodowej Demokracji). Natomiast jak były tam traktowane lewicowe idee, najlepiej świadczą opisy wystąpień socjalistycznych działaczy podczas wiecu dotyczącego wyborów gminnych z 20 sierpnia 1921 roku:

Fragment dotyczący Stefana Żaka:
"Zaraz też po dr Rabskim zabrał głos pan Żak, którego przemówienie miało typowy charakter demagogiczny. Było ono jednym pasmem inwektyw na Radę miejską, Magistrat i prezydenta miasta, tak, że nawet przewodniczący musiał powołać mówcę do porządku, gdy tenże pod adresem radnych używał takich wyrażeń jak "mamuty", "wystrugane lalki kiwające na każde zawołanie" itd. W oczach p. Żaka cała Rada miejska jest zmową ludzi bez charakteru, którzy tylko o tem myślą, jakby ten biedny naród najwięcej gnębić. Podług pana Żaka to Radni nic więcej nie robią, tylko przyjmują delegacje i objadają się na koszt miasta w Hotelu Francuskim. Rada miejska i Magistrat są temu winni, że w mieście panuje brak mieszkań, że wielu robotników nie ma zajęcia i że na ulicy spotyka się żebraków. Pan Żak od razu pobudowałby na gruncie miejskim domy, bo za grunt miasto nie płaci, zaciągnąłby od państwa miliardowe pożyczki na rozpoczęcie robót publicznych na wielka skalę, a la rząd Moraczewskiego, który kazał robotnikom przelewać z pustego w próżne i hojnie im za to płacił jednym słowem, p. Żak stworzyłby od jednego zamachu raj na ziemi, oczywiście tylko dla tych, którzyby na ślepo wierzyli w jego misję proroczą jaką ma do spełnienia na tej ziemi".

Fragment o Stanisławie Wierbińskim:
"Ale na tem się jeszcze nie kończy przegląd mężów stanu "Republiki Gnieźnieńskiej, na ostatku wysunięto najcięższy kaliber w postaci p. Wierbińskiego, powszechnie znanego i szanującego się w mieście naszem apostoła socjalistycznego. Ten mąż byle gdzie nie występuje. Ostatni jego występ, wskutek którego się okrył sławą, datuje z dnia pobytu Naczelnika Państwa w Gnieźnie, tj. dnia 27 października 1919 r. (Marszałek w Wielkopolsce) P. Wierbiński też skwapliwie nawiązał do tego faktu historycznego i skonstatował gromowym głosem, że nie przedstawiał Józefowi Piłsudskiemu swych adherentów słowami: "oto jest motłoch gnieźnieński, który zdobył itd.", jak to po wyjeździe Naczelnika "Lech" złośliwie zaznaczył, lecz inaczej, a mianowicie: "oto jest tzw. motłoch gnieźnieński". (...) W dalszym ciągu trzymał się p. W. tematu, bijąc mniej więcej w ten sam wielki dzwon demagogiczny co p. Żak".

Źródło: "Z wiecu N.P.R. w sprawie wyborów gminnych", artykuł W. Rzeźniackiego w "Lech. Gazeta Gnieźnieńska", nr 190 z 20 sierpnia 1921 roku, s.1.



wtorek, 20 stycznia 2015

Jędrzej Moraczewski, cz.3 [ostatnia]

I dla odmiany, już zamiast notek związanych z Powstaniem Wlkp., publikujemy ostatnią część bogatej, fascynującej i ważnej biografii urodzonego w Trzemesznie niedaleko Gniezna, Jędrzeja Moraczewskiego:

"W 1919 r. państwo Moraczewscy zakupili w Sulejówku dom, który nazwano „Siedzibą” i stali się sąsiadami Piłsudskiego.
W 1922 r. Jędrzej ponownie uzyskał mandat poselski. Był czołową postacią nieformalnego sojuszu „piłsudczyków”, przygotowującego powrót Marszałka do polityki i armii. Jesienią 1924 r. Moraczewski został wicepremierem i ministrem pracy w ponadpartyjnym rządzie A. Skrzyńskiego. Jego partia, PPS, poparła przewrót majowy, a on sam miał decydujący wpływ na strajk kolejarzy, istotny dla powodzenia planów Piłsudskiego. Jesienią 1926 r. w sanacyjnym rządzie objął funkcję ministra robót publicznych. Wywołało to kryzys w PPS-ie, który przechodził właśnie do opozycji. Moraczewskiego wykluczono z szeregów ugrupowania, on zaś zachował się honorowo, składając mandat poselski.
Wcześniej zadeklarowany demokrata, uznał, że przewrót majowy i jego konsekwencje nie są ograniczeniem demokracji, lecz jej wzmocnieniem. Moraczewski uważał, że Piłsudski położył kres walce partykularnych interesów stronnictw politycznych, a władza od tej pory zaczęła służyć całemu społeczeństwu. Przekonywał, że nadrzędną wartością jest państwo. Silny, „ponadklasowy” rząd oznaczał wedle niego, że Polska weszła na drogę ku socjalizmowi, czego PPS nie potrafiła osiągnąć.
Piastowanie funkcji ministra robót publicznych wspominał tak: „Odbudowałem zniszczone w czasie wojny /.../ budynki wiejskie na kresach wschodnich /.../, dokończyłem /.../ odbudowy kresów zachodnich i reszty Polski, uporządkowałem szosy, drogi, mosty kolejowe, ruszyłem regulację rzek /.../, zacząłem prace nad osuszeniem Polesia, /.../ wybudowałem szereg gmachów szkolnych /.../”.
Domagał się budowy tanich mieszkań dla robotników – wykorzystując państwowe środki „należy sprawę tak pokierować, aby każda rodzina robotnicza miała możliwość zamieszkania przynajmniej dwóch izb”. Nalegał też na przyspieszenie elektryfikacji kraju – pozyskał inwestora, amerykańską firmę Harriman, choć był niechętny kapitałowi zagranicznemu. Zajadłą krytykę obu pomysłów prowadziły warstwy posiadające, liberalna frakcja sanacji, endecja i obóz ziemiański. Zniechęcony, we wrześniu 1929 r. złożył dymisję. Gdy zaproponowano mu intratne stanowisko w radzie nadzorczej Stoczni Gdańskiej, z udziałem kapitału angielskiego, odparł, że nie będzie „na służbie zagranicznych szakali okradających Polskę”.


21 maja 1931 r., po kilku miesiącach przygotowań, odbył się kongres Związku Związków Zawodowych. Oznaczał on konsolidację kilku związków prosanacyjnych, łącznie zrzeszających 160 tys. pracowników. Jędrzej Moraczewski stanął na czele tej organizacji.
Wymógł formalną niezależność Związku od BBWR, a zwłaszcza jego apolityczny charakter. Uważał, że silne więzy związków z partiami szkodzą zarówno interesowi robotników, jak i państwu. Wierząc, że działania sanacji służą dobru społeczeństwa, przekonywał, że w Polsce nie ma sprzeczności między interesem klasy robotniczej a interesem państwa. Zamiast hasła „proletariusze wszystkich krajów, łączcie się”, propagował inne: „proletariusze polscy, łączcie się”. W jego wizji, zjednoczeni robotnicy są siłą wspierającą rząd we wdrażaniu prospołecznych reform, wbrew naciskom warstw posiadających. Krytycznie oceniał natomiast strajki. Zamiast nich promował arbitraż – państwo powinno wspierać pracowników w sporach z właścicielami przedsiębiorstw.
Apogeum rozwoju ZZZ był rok 1934, gdy zrzeszał niemal 200 tys. pracowników. Siła ZZZ bazowała m.in. na dyskretnym wsparciu przez sanację, ale jednocześnie Moraczewski zachowywał niezależność Związku i krytykował niedostateczne reformy społeczne. Doprowadziło to wkrótce do inspirowanych przez obóz rządzący frond i rozłamów w ZZZ. Krytykowanie strajków spotkało się zaś z niechęcią robotników, zwłaszcza w momentach kryzysów gospodarczych. Organizacja stale traciła członków i wpływy.
Śmierć Piłsudskiego przerwała więź Moraczewskiego z sanacją. Negatywnie oceniał rosnące wpływy warstw posiadających na obóz rządzący i postępujące ograniczanie swobód obywatelskich. Poparł związany z lewicą sanacyjną rząd Kościałowskiego, ale ten nie przetrwał długo. Tymczasem Moraczewski ewoluował w lewo. Uważał, że wyczerpaniu uległy siły twórcze kapitalizmu. Już w 1932 r. pisał: „Obecne trudności życia gospodarczego są kryzysem ustroju społecznego”. Położona między sowiecką Rosją a hitlerowskimi Niemcami, Polska może wyjść z zagrożenia obronną ręką tylko poprzez planowy wysiłek na rzecz gruntownych przeobrażeń społecznych. Domagał się gospodarczej autarkii, opartej na rozwiniętym sektorze państwowym. Postulował nacjonalizację banków i wielkiego przemysłu, reformę rolną, przywrócenie swobód obywatelskich, pracowniczy nadzór nad zakładami itp.
W połowie lat 30. zbliżył się do ideologii syndykalistycznej. To świat pracy, zorganizowany w związkach zawodowych, miał być głównym podmiotem życia państwowego. Moraczewski dokonał też rehabilitacji strajku. Inspirując się teoretykiem syndykalizmu, Sorelem, zaczął głosić hasła strajku jako broni politycznej, omijającej słabości demokracji parlamentarnej. Twierdził, że „bronią naszą nie jest kartka wyborcza, lecz akcja bezpośrednia”.
Na zjeździe legionistów w 1939 r. wraz z grupą „starych piłsudczyków” domagał się od rządu powrotu do „starych haseł /.../ których realizacja miała doprowadzić do budowy Polski Ludowej”. Jedna z gazet stwierdziła: „Moraczewski zawędrował bardziej na lewo jak PPS”.
 
Wybuch II wojny światowej zastał go w wieku 69 lat. Angażował się w prace lokalnej spółdzielni spożywców, współpracował z konspiracyjnym Związkiem Syndykalistów Polskich, założonym przez działaczy ZZZ.
Wojna nie oszczędziła Moraczewskich. Syn Adam został przez hitlerowców zamęczony w Auschwitz, córkę Wandę aresztowano na Pawiaku, gdzie zmarła. 5 sierpnia 1944 r., podczas walk o Sulejówek, zabłąkana kula radzieckiego żołnierza przebiła drewnianą ścianę domu i trafiła Jędrzeja Moraczewskiego w krtań. Zmarł natychmiast.



Źródło: Fragment życiorysu Jędrzeja Moraczewskiego pochodzi z tekstu Remigiusza Okraski zamieszczonego na stronie internetowej Polskiego Radia.

piątek, 7 listopada 2014

Deklaracja programowa Klubu radnych PPS

Po wygranych wyborach samorządowych w Gnieźnie przez sporą grupę reprezentantów PPS-u, na pierwszym posiedzeniu Rady Miasta 7 stycznia 1926 roku, Klub radnych tego ugrupowania przedstawił swoją deklarację programową. Oto jej fragment:

"Wchodzimy do Rady Miejskiej jako przedstawiciele Polskiego Socjalistycznego Proletariatu. Jesteśmy jednym z oddziałów wielkiej armii robotniczej, która rozpoczyna dzisiaj zwycięski atak na kapitalizm. Czujemy się ściśle związani z całokształtem walki wyzwoleńczej o Socjalizm. Towarzysze nasi prowadzą ją w zakresie politycznym w Sejmie i Senacie, nam zaś przypada w udziale dziedzina życia samorządowego".

Dalej deklaracja ta określała cele i zadania Klubu PPS, które nawiązywały do ustaw samorządowych z okresu rządu Jędrzeja Moraczewskiego i wyrażała także: wotum nieufności do ówczesnego magistratu i walkę o jego demokratyzację, reformę podatków na korzyść świata pracy, budowanie tanich mieszkań, poparcie dla spółdzielczości, upowszechnianie oświaty, robót publicznych i opieki społecznej. Natomiast na końcu stwierdzała:

"Nawet najlepiej pracująca Rada Miejska nie zdoła usunąć bolączek i nędzy trapiącej masy robotnicze. Bolączki te są ściśle związane z faktem istnienia ustroju kapitalistycznego i zostaną pogrzebane z chwilą pogrzebania kapitalizmu i zbudowania socjalizmu".

Źródło: "Gniezno: zarys dziejów" Jerzego Topolskiego, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1979 r., s. 643.


wtorek, 4 listopada 2014

Jędrzej Moraczewski, cz.2

Jako, że ten miesiąc zaczyna się od prezentacji sylwetek różnych postaci, poniżej zamieszczamy drugą część biografii Jędrzeja Moraczewskiego:

"Jako zaufany człowiek Piłsudskiego, został wezwany do I Brygady. Szybko otrzymał stopień porucznika. Marszałek widział go jednak w roli polityka. Moraczewski stał się jego przedstawicielem w Naczelnym Komitecie Narodowym.
Wziął udział w walkach na linii Styru i Stochodu. Po aresztowaniu Piłsudskiego, Moraczewski został jednym z liderów tzw. Konwentu A – tajnego zrzeszenia „piłsudczyków” z różnych środowisk. Był też kierownikiem politycznym Polskiej Organizacji Wojskowej. Zajmował stanowisko konsekwentnie antyrosyjskie. Stopniowo coraz mocniej akcentował opcję pełnej samodzielności, wbrew Niemcom i Austriakom, czym naraził się części środowiska Marszałka i wielu kolegom z PPSD.
W Galicji i Kongresówce prowadził setki spotkań w środowiskach chłopskich, robotniczych i inteligenckich. Uważał, że głównym atutem w staraniach o niepodległość powinna być silna armia oraz masowe wystąpienia społeczne. Moraczewski po pierwsze był wierny przekonaniom socjalistycznym. Po drugie, rewolucja w Rosji skłoniła go do wniosku, że jedyną alternatywą wobec zamordyzmu i rozlewu krwi są daleko posunięte reformy. W 1918 r. w odezwie do Legionistów pisał: „Polska Niepodległa musi /.../ dać chłopom ziemię, robotnikom warsztat pracy, inteligencji możność utrzymania. Musi złamać ustrój kapitalistyczny, zdusić lichwę i wyzysk klasy nad klasą. Wtedy /.../ pryśnie fałsz, że Polska to powrót pańszczyzny. Zatriumfuje prawda, że Polska to wolność polityczna, równość społeczna i braterstwo wyzwolonych ludów”.


W tzw. rządzie lubelskim został ministrem komunikacji. Z ramienia rządu prowadził akcje przejmowania władzy w Galicji. Gdy Piłsudski wrócił z Magdeburga, na jego prośbę Moraczewski stanął na czele pierwszego rządu Polski.
Na posiedzeniu Rady Ministrów premier mówił: „Polityka społeczna rządu iść musi po linii reform Zachodu, a nie Wschodu, skąd grozi chaos – z nią wiążą się finansowe wymogi, lecz idącej fali reform przeciwstawić się rząd nie może”. 8-godzinny dzień pracy, dekret o walce z paskarstwem, dekret o ochronie lokatorów – były odważnymi decyzjami prospołecznymi. Uderzały też w wymierne interesy zamożnych kręgów społeczeństwa. Moraczewski pisał: „Cały aparat prasowy puszczono w ruch. Szlachta, ziemiaństwo, przemysłowcy, kapitaliści opodatkowali się nawet wysoko, by tylko zwalić nowy gabinet. /.../ uderzyła na niego /.../ z całą furią endecja”. Ale nie byli to jedyni przeciwnicy: „SDKPiL, PPS-Lewica, Bund, Poalej Syjon, dążąc do przewrotu dla urzeczywistnienia dyktatury proletariatu przy pomocy sowietów, rzuciły się z całą wściekłością na rząd ludowy”.

W pierwszych wyborach został posłem, objął funkcję wiceszefa klubu socjalistów oraz wicemarszałka Sejmu. Był też prezesem honorowym Związku Zawodowego Kolejarzy. W Polskiej Partii Socjalistycznej należał do frakcji „prawicowej”, jako jeden ze zwolenników Piłsudskiego. Mimo to miał radykalne poglądy. Opowiadał się za upaństwowieniem kopalń, hut i przemysłu naftowego. Przekonywał, że państwo powinno aktywnie działać w gospodarce – budować fabryki i przejmować zadłużone zakłady. Zamiast Senatu proponował powołanie Izby Pracy (przemysłowcy, związki zawodowe itp.). Rolę armii miała przejąć wzorowana na Szwajcarii milicja ludowa, aby w trakcie strajków czy demonstracji nie używano wojska do ich tłumienia. Te postulaty nie przeszkadzały stać na stanowisku patriotycznym – w kwestii Górnego Śląska i Śląska Cieszyńskiego przekonywał, że „z utratą tej wielkiej liczby naszych obywateli i ziem czysto polskich nie pogodzimy się nigdy”.
W obliczu najazdu bolszewickiego, zgłosił się na ochotnika do wojska. Brał udział w działaniach pod Włocławkiem. „Z grupy saperów, która /.../ powstrzymała /.../ natarcie bolszewickie /.../ wyróżnił się Moraczewski Jędrzej, który swym zachowaniem pełnym odwagi i poświęcenia dodawał otuchy /.../ żołnierzom” – napisano w rozkazie dziennym. Otrzymał order Virtuti Militari V klasy oraz Krzyż Walecznych. Jego najstarszy syn – Kazimierz, zginął w tej wojnie jako 16-letni ochotnik."


Źródło: Fragment życiorysu Jędrzeja Moraczewskiego pochodzi z tekstu Remigiusza Okraski zamieszczonego na stronie internetowej Polskiego Radia


  

czwartek, 21 sierpnia 2014

Jędrzej Moraczewski, cz.1

Niewielu z nas wie, że dzięki temu człowiekowi, a raczej rządowi, który utworzył 17 listopada 1918 roku w niepodległej już Rzeczpospolitej (jako drugi premier po Ignacym Daszyńskim i jego kilkudniowym "rządzie lubelskim"), zostało wprowadzone: powszechne prawo wyborcze obejmujące także kobiety (jedno z pierwszych w Europie!), 8-godzinny dzień pracy, została zagwarantowana legalność związków zawodowych i prawo do strajku, pojawiła się inspekcja pracy, a także ubezpieczenia chorobowe!
Jednak co ważne, Jędrzej Moraczewski pochodził także z okolic Gniezna, więc mamy się zatem kim szczycić. Poniżej pierwsza część jego bogatego życiorysu:

"Urodził się 13 stycznia 1870 r. w Trzemesznie w Wielkopolsce. Jego ojciec był inżynierem kolejnictwa i urzędnikiem pruskim, lecz wziął udział w powstaniu styczniowym w oddziale Langiewicza. Rodzina często zmieniała miejsce zamieszkania. Pleszew, Bydgoszcz, później Kraków, a w końcu Lwów. Tam Jędrzej ukończył gimnazjum i rozpoczął studia na politechnice.
Działał w Bratniej Pomocy, współtworzył tajną grupę samokształceniowo-niepodległościową. Zorganizował strajk w obronie kolegi relegowanego za działalność socjalistyczną. Początkowo niechętny socjalizmowi, stopniowo przekonywał się do niego. Moraczewski uważał, że niepodległość Polski można wywalczyć tylko z pomocą ludu (chłopów i robotników) jako najliczniejszej warstwy. Żeby ich pozyskać do współpracy, trzeba zaoferować rozwiązanie problemów socjalnych.
W 1893 r. wstąpił do Galicyjskiej Partii Socjaldemokratycznej. Odsłużył wojsko jako „jednoroczny ochotnik”, ukończył studia, poślubił narzeczoną Zofię. Działał w Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej, ale przede wszystkim rozpoczął karierę zawodową przy budowie linii kolejowych.
Zetknięcie z wyzyskiem pracowników i ich nędzą dodało jego poglądom wymiar etyczny. Z racji kariery zawodowej – trafił aż na Bałkany – działał jednak w partii niejako zaocznie. Był ofiarodawcą najwyższej dotacji na przekształcenie socjalistycznego tygodnika „Naprzód” w dziennik. Otrzymany przezeń paszport posłużył Józefowi Piłsudskiemu w słynnej wizycie w Japonii.

Wkrótce zaproponowano mu start w wyborach do Rady Państwa – parlamentu austriackiego. Wahał się, bo ryzykował karierę zawodową. „Jako poseł mogłem /.../ więcej zdziałać dla /.../ klasy pracującej niż jako /.../ inżynier” – ten argument przeważył szalę. W maju 1907 r. został wybrany posłem w okręgu Stryj.
W parlamencie zabiegał o lepsze warunki działania związków zawodowych, pomoc dla najuboższych, przestrzeganie praw pracowniczych. Dzięki jego wysiłkom poprawiono warunki pracy na kolei i w kopalniach soli. Wybrany na kolejną kadencję, prowadził też kampanię na rzecz zwiększenia zarobków niższych urzędników.
Aktywny był również poza parlamentem. Zakładał związki zawodowe, osiągając wiele sukcesów na tym polu. W 1905 r. współtworzył w Stryju spółdzielnię piekarską, doprowadził do zjednoczenia regionalnych spółdzielni spożywców. Organizował dla robotników odczyty, zajęcia kształceniowe, teatr amatorski.
Nie tracił z oczu kwestii niepodległości. Gdy wybuchła wojna, należał do „prowojennej” frakcji w PPSD, domagając się dużych nakładów na walkę z Rosją. Aktywnie włączył się w tworzenie oddziałów strzeleckich i zbiórkę funduszy na polskie wojsko".
  
Źródło: Fragment życiorysu Jędrzeja Moraczewskiego pochodzi z tekstu Remigiusza Okraski zamieszczonego na stronie internetowej Polskiego Radia