Strony

piątek, 15 stycznia 2016

Pocztówka powstańcza, czyli nie tylko militarna i narodowa tradycja Powstania Wielkopolskiego

Poniżej prezentujemy informacje z naszego bloga na temat mniej popularnej tradycji i faktów z Powstania Wielkopolskiego, które usystematyzowaliśmy w postaci poniższej notki. Co ważne, wpis ten pojawił się także w mediach, a pocztówka dodatkowo w różnych miejscach w sieci.

"Czy wiesz, że: Powstańcy walczyli także o godne życie"
"Otóż nie każdy wie, że ten jeden z nielicznych zwycięskich zrywów w naszym kraju, który bywa ograniczany jedynie do niepodległościowej i militarnej walki z zaborcą, miał też swój społeczno-ekonomiczny charakter. Historyk Antoni Czubiński pisze wręcz, że „(…) gdyby nie wybuch rewolucji w Niemczech, powstanie [wielkopolskie] nie mogłoby w ogóle dojść do skutku”. W istocie bowiem choćby przez zależność wynikającą z zaboru, bliskie sąsiedztwo, a przede wszystkim podobne nastroje, trudno pominąć wpływ wspomnianej rewolucji na przebieg naszego powstania. Przeważnie niemieccy robotnicy, którzy stanowili w swym kraju dużą siłę, domagali się zakończenia wojny oraz poprawy warunków bytowych. Co więcej, postulaty socjalne łączyły się tam z obaleniem monarchii Hohenzollernów, a następnie wprowadzeniem rządów republikańskich. Polacy zaś wykorzystali to zamieszanie oczywiście do odzyskania niepodległości, ale jednocześnie powstające w Wielkopolsce Rady Robotnicze i Żołnierskie wprowadzały też reformy socjalne jak np. 8-godzinny dzień pracy.
Następnie, zwykło się wspominać samych powstańców znów w kontekście militarnym jako dzielnych żołnierzy, a do tego rozwijany jest tzw. kult przywódców. Bardzo wiele mówi się o kapitanie Pawle Cymsie, którego prochy kilka lat temu sprowadzono do Gniezna czy sierżancie Piotrze Walczaku, którego przyjazd niejako rozpoczął walki w grodzie Lecha. Natomiast mało słychać o tych wszystkich anonimowych robotnikach czy folwarcznych pracownikach, którzy z uwagi na brak typowo przemysłowego ośrodka w naszym regionie byli dość rozproszoną grupą oraz socjalistach. Ci pierwsi bowiem poszli walczyć, bo nie pierwszy raz w historii mieli nadzieję, że odzyskanie niepodległości przyniesie im też lepsze i bardziej godne życie, a drudzy poza walką o sprawiedliwość społeczną, organizowali się także politycznie by móc już w wolnym kraju ten postulat zrealizować. Jedną z takich postaci był choćby Franciszek Chojecki, rodzimy kolejarz i powstaniec oraz członek Polskiej Partii Socjalistycznej, który w 1926 roku został pierwszym wiceprzewodniczącym Rady Miasta Gniezna z ramienia PPS. Albo Stanisław Wierbiński, również pepesowiec, który po przybyciu Walczaka zdobywał m.in. koszary, a przez całe swe życie walczył o godność ludzi pracy, wspierał wydawanie „Tygodnika Ludowego” czy witał Józefa Piłsudskiego 27 października 1919 roku w Gnieźnie.
I w końcu wracając do kolejarzy warto pamiętać, że pewnym pokłosiem powstania był też ich strajk 26 kwietnia 1920 roku w Poznaniu spowodowany rosnącymi cenami. Pracownicy kolei bowiem, którzy wcześniej wraz z sympatykami endecji (Narodowej Demokracji) walczyli o odzyskanie niepodległości, niespełna 1,5 roku później zmuszeni byli upomnieć się już u endeckich władz o tzw. dodatek drożyźniany, który pozwoliłby im uniknąć głodu. Włodarze Ministerstwa byłej Dzielnicy Pruskiej z ministrem Władysławem Seydą nie kwapili się by ów zasiłek wypłacić, mimo że zarządził go Sejm w Warszawie. Kiedy więc robotnicy kolejowi zjawili się pod poznańskim Zamkiem by domagać się wypłat, to przywitała ich policja, która bez ostrzeżenia otworzyła ogień. Zginęło wówczas 9 kolejarzy w wolnym i niepodległym kraju..."