Strony

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Pracownice gnieźnieńskich fabryk na początku XX w. - publikujemy w 100-lecie praw wyborczych kobiet

Prezentując w dużej mierze lokalną historię z pierwszej połowy XX w., trudno nie wspomnieć, szczególnie w stulecie uzyskania praw wyborczych, o gnieźnieńskich kobietach. I choć źródła na ich temat, szczególnie tych z klasy robotniczej, są raczej skąpe, to ostatnio dzięki książeczce pt. "Wiecowniczki. Zofia Tułodziecka i początki radykalnego zawodowego ruchu kobiecego w Wielkopolsce", prezentowanego poniżej Jarosława Urbańskiego - natrafiliśmy na fotografie pracownic z dwóch gnieźnieńskich zakładów: fabryki wódek zdrowotnych i deserowych Bolesława Kasprowicza oraz fabryki cygar Piotra Urbanowskiego.

Na pierwszym ze zdjęć, ponoć wykonanym nie później niż w 1906 roku, znajdują się więc:
"kobiety pracujące w kantorze fabryki wódek zdrowotnych i deserowych B. Kasprowicz. Zakład założono w 1888 r. Bardzo dochodowa produkcja gorzelniana była mocno rozwinięta w XIX w. na terenie Wielkopolski i ściśle związana z gospodarka folwarczną. Do ziemiaństwa należało ok. 90% gorzelni."
Natomiast na drugim zdjęciu, zrobionym w podobnym okresie, widzimy:
"Mniejszą fabrykę cygar, zatrudniającą ok. 50 pracownic, czyli założony w 1900 r. w Gnieźnie zakład należący do Piotra Urbanowskiego."

















Źródło: "Wiecowniczki. Zofia Tułodziecka i początki radykalnego zawodowego ruchu kobiecego w Wielkopolsce", Jarosław Urbański, Oficyna Wydawnicza Bractwo Trojka, Poznań 2018 r., s. 21 i 47.

środa, 12 grudnia 2018

Bez rewolucji nie byłoby Powstania - przypominamy wywiad na 100-lecie Powstania Wlkp.

Bez rewolucji nie byłoby Powstania
Z Jarosławem Urbańskim, pochodzącym z Gniezna socjologiem i członkiem OZZ Inicjatywa Pracownicza, rozmawia Kamila Kasprzak-Bartkowiak.

- Rocznice Powstania Wielkopolskiego są w naszym regionie w ostatnich latach dość hucznie obchodzonym świętem. Czy pamięć o tym "(nie)zapomnianym zwycięstwie", jak bywa nazywane to wydarzenie, nie jest czasem zbyt jednowymiarowa, także w kontekście "polityki historycznej"?
- Trudno w kilku zdaniach opisać wszystkie uproszczone interpretacje, bo jest ich wiele. Najważniejsze z nich abstrahują lub pomniejszają znaczenie wydarzeń poprzedzających Powstanie Wielkopolskie jak też tego co nastąpiło po nim. Sugeruje się, że Powstanie było naturalną konsekwencją oporu narodowego w Wielkopolsce, którego waga jest wyolbrzymiana. Tymczasem fundamentalne znaczenia miały wydarzenia w Niemczech i ostatecznie wybuch rewolucji w listopadzie 1918 roku. Zresztą wiele polskich środowisk teoretycznie opowiadających się za niepodległością Polski, w praktyce z rezerwą odnosiło się do walki zbrojnej, obawiając się postulatów socjalnych. Wreszcie, zakończenie Powstania zbiegło się czy nawet przeobraziło w przybierającą falę protestów pracowniczych. Wielkopolska stała się areną gwałtownych i krwawych zajść wewnętrznych, które wygasły dopiero w 1923 roku.
Powstania Wielkopolskiego nie można prosto wyodrębnić z szeregu zdarzeń go poprzedzających i następujących po nim, co często się czyni. Zarówno historiografia PRL-wska, jak też prawicowa, były nastawione silnie antyniemiecko i starały się nadto nie akcentować rewolucyjnej genezy powstania, żeby nie pomniejszać zasług polskich kombatantów. Po drugie prawicowi historycy starali się i starają nie łączyć powstania z późniejszymi walkami klasowymi oraz z faktem, że dla wielu robotników i robotnic odzyskanie niepodległości okazało się rozczarowaniem. Wywalczono 8-godzinny dzień pracy, układy zbiorowe pracy, prawa wyborcze, ale biły w oczy nierówności społeczne, istniejące przeżytki ustroju feudalnego, represje i terror władz polskich. Znaczenie sprzeciwu wielkopolskich robotników nie eksponowali też historycy w PRL-u z tego powodu, że w większości byli oni członkami związków i organizacji narodowych (Narodowe Stronnictwo Robotników i Zjednoczenie Zawodowe Polskie), a nie socjalistycznych. Prawica traktowała ich jak komunistów, a komuniści jak nacjonalistów.
Wszelkiego rodzaju obchody rocznicowe: rekonstrukcje, eventy czy tradycyjne akademie są więc ordynarnymi uproszczeniami. Nachalną indoktrynacją. Byłoby to jeszcze do zniesienia, gdyby równolegle toczyła się rzeczowa dyskusja publiczna na ten temat. Tymczasem politykom, a często nawet historykom wystarczy, że pokażą się przy tej okazji na chwilę w telewizji, serwując w krótkim ujęciu uproszczoną wersję naszych dziejów. 
 
- Historyk Antoni Czubiński na którego powołujesz się w swoim opracowaniu o Powstaniu, pisał: „gdyby nie wybuch rewolucji w Niemczech, powstanie [wielkopolskie] nie mogłoby w ogóle dojść do skutku". Dlaczego ta rewolucja okazała się tak ważna?
- Ponieważ, po pierwsze głównie oznaczała wzrost nastrojów rewindykacyjnych, domagających się zakończenia wojny i zmian socjalnych, ale też zmian w relacjach narodowościowych. Po drugie i najważniejsze, faktycznie doprowadziła do rozpadu ówczesnej władzy oraz powstania rad żołnierskich i robotniczych, które przejęły władzę także w Wielkopolsce. W naszym regionie miały one mieszany skład narodowościowy i często dominowali w nich Polacy, co ułatwiło im zdobycie władzy, którą zostali niejako obdarowani przez niemiecką rewolucję. Dopiero potem, kiedy w Niemczech zwyciężały nastroje reakcyjne i nacjonalistyczne oraz kiedy zaczęto mordować nie tylko działaczy radykalnej lewicy (np. w styczniu 1919 roku Różę Luksemburg i Karola Liebknechta), ale też osoby pokroju Hansa Paasche, pacyfisty i wegetarianina, zabitego w maju 1920 roku w swoim majątku pod Krzyżem, okazało się, że Powstanie było niezbędne dla odzyskania pełni swobód narodowych w obrębie byłego zaboru niemieckiego.

- Jak zatem przed samym Powstaniem kształtowało się klasowo i politycznie wielkopolskie społeczeństwo i jakie działania podejmowały poszczególne strony?
- Po pierwsze, byli to właściciele ziemscy, których spora część opowiadała się za zachowaniem status quo i odnosiła sceptycznie do haseł niepodległościowych. Przez długi czas ci ziemianie politycznie dominowali i w Wielkopolsce spełniali rolę burżuazji. Wiązało się to ze specyficznym charakterem ówczesnej wielkopolskiej gospodarki, nastawionej na produkcję rolną.
Po drugie – chłopstwo. W wyniku długotrwałego procesu uwłaszczania (od 1823 do ok. 1860), bowiem niewielki odsetek gospodarstw rolnych stanowiły te, które mogły się samodzielnie utrzymać. Natomiast większość na wsiach to byli robotnicy rolni bez ziemi lub posiadający tylko niewielkie areały, więc zmuszeni do najmowania się do prac w folwarkach i istniejących przy nich zakładach: browarach, słodowniach, cukrowniach, garbarniach itd. Zakłady te w większości należały do ziemian.
Po trzecie, na tej bazie zaczął wyodrębniać się proletariat wiejski. Bo typowi robotnicy wielkoprzemysłowi stanowili jednak w Wielkopolsce niewielką grupę i najczęściej zatrudnioną także w zakładach produkujących na rzecz rolnictwa ulokowanych w większych miastach, np. w Poznaniu w zakładach Cegielskiego produkujących wtedy maszyny i urządzenia rolnicze, czy Milcha wytwarzających nawozy sztuczne.
Cztery: drobnomieszczaństwo składające się z rzemieślników, kupców i inteligencji. Dość liczne jak na warunki ówczesnych ziem polskich, ale słabe ekonomicznie. Jednak stało się bazą Narodowej Demokracji i politycznie dominowało w okresie wybuchu powstania, a potem w dwudziestoleciu międzywojennym i nie miało żadnej społeczno-politycznej przeciwwagi. Ziemiaństwo zaś schodziło ze sceny historii, a wielkopolscy robotnicy byli przed 1918 rokiem rozproszeni (brak centrów przemysłowych) i niezorganizowani, co było też efektem pewnych feudalnych reliktów, np. obowiązywania „ordynacji czeladnej” zakazującej strajków i zakładania związków zawodowych pracownikom rolnym.
Pomimo, że endecja uważała, iż „prawdziwy patriotyzm nie może mieć na względzie interesów jednej tylko klasy, ale dobro całego narodu” (Roman Dmowski, „Nasz patriotyzm”) i głosiła koncepcję solidaryzmu społecznego, to jej nacjonalizm oraz polityka sprzyjała obronie interesów drobnych i wielkich właścicieli. Robiła więc wszystko, włącznie z użyciem przemocy, aby władza na prowincji nie wymknęła się jej z rąk. Początkowo wynik powstania - międzynarodowe uznanie Wielkopolski za część państwa Polskiego, a z drugiej strony zachowanie jeszcze względnej odrębności terytorialnej i politycznej regionu - był dla endecji korzystny. Zakończenie powstańczej walki zbrojnej pod koniec czerwca 1919 roku nie oznaczało jednak końca walk społecznych zarówno na gruncie socjalnym, jak i politycznym. O prawa upomnieli się robotnicy, w tym robotnicy rolni budując największy w II RP związek zawodowy – Zjednoczenie Zawodowe Polskie (ZZP). Wielkopolska była jego bastionem. 
 
- Oprócz racji endeckiej prawicy, które zdają się dominować także w obecnej recepcji Powstania, rok 1918 i lata następne to też znaczące walki o prawa pracownicze i socjalne. Przypomnij może związane z tym wydarzenia...
- Po części już o nich mówiłem. Najbardziej dramatyczna sytuacja miała miejsce na wsi, wśród właśnie robotników rolnych, którzy wcześniej byli kompletnie ignorowani. Warunki pracy i życia były fatalne. Rewelacyjnie opowiada o tym w pierwszych rozdziałach książki: „Życiorysie własnym robotnika” Jakub Wojciechowski, syn robotników rolnych spod Gostynia. W okresie od końca 1918 przez 1919 rok do ZZP przystąpiło ponad 100 tysięcy pracowników i rozpoczęła się walka głównie o wprowadzenie układów zbiorowych pracy. Endeckie władze, podobnie jak ziemiaństwo i Kościół katolicki, zareagowały bardzo gwałtownie. Potępiano ich z ambon i wysyłano wojsko, któremu rozkazano spacyfikować protest. Ze strajkującymi i demonstrującymi robotnikami obchodzono się brutalnie. Były ofiary śmiertelne, ranni, pobicia. Wiele osób trafiło do więzienia. Druga strona nie była dłużna. Ogłaszano czarne, dzikie strajki i bezwzględnie zwalczono łamistrajków.
Z protestów robotniczych zaś w mieście największym echem odbiły się wydarzenia z dnia 26 kwietnia 1920 roku, kiedy na rozkaz władz endeckich policja strzelała w Poznaniu do protestujących pracowników kolei. Padło 9 zabitych, nota bene tyle samo co w grudniu 1981 roku w kopalni Wujek. Wybuchły zamieszki. Wprowadzono stan wyjątkowy. Protesty pracowników w wielkopolskich miastach trwały jednak nadal, a kilkakrotnie ogłaszano strajki generalne. Dodatkowo Narodowe Stronnictwo Robotników (później Narodowa Partia Robotnicza) sprzeciwiając się polityce niektórych kół dążących do zachowania przez Wielkopolskę autonomii organizowało wielotysięczne wiece, które często kończyły się zamieszkami. Jeżeli do tego dołączymy wystąpienia bezrobotnych, to jak widać odzyskaniu niepodległości w Wielkopolsce nie towarzyszyło wcale święto czy narodowa jednomyślność, ale gwałtowna, często brutalna walka socjalna i polityczna.

- Podsumowując, Powstanie Wielkopolskie niekoniecznie dla wszystkich było zwycięskie, a część społeczeństwa wręcz rozczarowało...
Wiele nadziei zostało zawiedzionych. Najpierw kryzys z początku lat 20. XX wieku (hiperinflacja), a potem światowy krach w 1929, sprawiły, że warunki ekonomiczne były ciężkie i uderzały głównie w pracowników. Elity polityczne, drobnomieszczaństwo i ziemiaństwo broniło swoich klasowych interesów i nie zważało na koszty społeczne. W takich okolicznościach w Wielkopolsce niektórzy z sentymentem zaczęli wspominać okres zaborów. Rodziła się też pokusa wprowadzenia rozwiązań autorytarnych. Endecja, ci sami ludzie, zwłaszcza ówczesna młodzież, która walczyła w Powstaniu, z podziwem zaczęła patrzeć na to, co dzieje się we Włoszech, gdzie walki społeczne z pierwszych lat po I wojnie światowej ostatecznie doprowadziły do przejęcia władzy przez Mussoliniego. I choć ubiegła ich lewica piłsudczykowska przeprowadzając w maju 1926 roku przewrót, to zaraz potem jednak odżegnała się od swoich ideologicznych korzeni.

Jarosław Urbański
Źródło: Wywiad pierwotnie ukazał się na łamach tygodnika "Przemiany na Szlaku Piastowskim", nr 1, 4 stycznia 2013 r.