Strony

czwartek, 19 lutego 2015

Jak lokalna "endecka" prasa widziała gnieźnieńskich socjalistów?

O tym, że socjalistyczny "Tygodnik Ludowy" dość krótko ukazywał się w Gnieźnie już informowaliśmy. Tymczasem przez lata w mieście był wydawany dziennik "Lech. Gazeta Gnieźnieńska" określający sam siebie jako "Codzienne pismo polityczne dla wszystkich stanów", mimo, że z jego lektury można wywnioskować poparcie dla prawicowych wartości bliskich endecji (Narodowej Demokracji). Natomiast jak były tam traktowane lewicowe idee, najlepiej świadczą opisy wystąpień socjalistycznych działaczy podczas wiecu dotyczącego wyborów gminnych z 20 sierpnia 1921 roku:

Fragment dotyczący Stefana Żaka:
"Zaraz też po dr Rabskim zabrał głos pan Żak, którego przemówienie miało typowy charakter demagogiczny. Było ono jednym pasmem inwektyw na Radę miejską, Magistrat i prezydenta miasta, tak, że nawet przewodniczący musiał powołać mówcę do porządku, gdy tenże pod adresem radnych używał takich wyrażeń jak "mamuty", "wystrugane lalki kiwające na każde zawołanie" itd. W oczach p. Żaka cała Rada miejska jest zmową ludzi bez charakteru, którzy tylko o tem myślą, jakby ten biedny naród najwięcej gnębić. Podług pana Żaka to Radni nic więcej nie robią, tylko przyjmują delegacje i objadają się na koszt miasta w Hotelu Francuskim. Rada miejska i Magistrat są temu winni, że w mieście panuje brak mieszkań, że wielu robotników nie ma zajęcia i że na ulicy spotyka się żebraków. Pan Żak od razu pobudowałby na gruncie miejskim domy, bo za grunt miasto nie płaci, zaciągnąłby od państwa miliardowe pożyczki na rozpoczęcie robót publicznych na wielka skalę, a la rząd Moraczewskiego, który kazał robotnikom przelewać z pustego w próżne i hojnie im za to płacił jednym słowem, p. Żak stworzyłby od jednego zamachu raj na ziemi, oczywiście tylko dla tych, którzyby na ślepo wierzyli w jego misję proroczą jaką ma do spełnienia na tej ziemi".

Fragment o Stanisławie Wierbińskim:
"Ale na tem się jeszcze nie kończy przegląd mężów stanu "Republiki Gnieźnieńskiej, na ostatku wysunięto najcięższy kaliber w postaci p. Wierbińskiego, powszechnie znanego i szanującego się w mieście naszem apostoła socjalistycznego. Ten mąż byle gdzie nie występuje. Ostatni jego występ, wskutek którego się okrył sławą, datuje z dnia pobytu Naczelnika Państwa w Gnieźnie, tj. dnia 27 października 1919 r. (Marszałek w Wielkopolsce) P. Wierbiński też skwapliwie nawiązał do tego faktu historycznego i skonstatował gromowym głosem, że nie przedstawiał Józefowi Piłsudskiemu swych adherentów słowami: "oto jest motłoch gnieźnieński, który zdobył itd.", jak to po wyjeździe Naczelnika "Lech" złośliwie zaznaczył, lecz inaczej, a mianowicie: "oto jest tzw. motłoch gnieźnieński". (...) W dalszym ciągu trzymał się p. W. tematu, bijąc mniej więcej w ten sam wielki dzwon demagogiczny co p. Żak".

Źródło: "Z wiecu N.P.R. w sprawie wyborów gminnych", artykuł W. Rzeźniackiego w "Lech. Gazeta Gnieźnieńska", nr 190 z 20 sierpnia 1921 roku, s.1.