Strony

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Pracownice gnieźnieńskich fabryk na początku XX w. - publikujemy w 100-lecie praw wyborczych kobiet

Prezentując w dużej mierze lokalną historię z pierwszej połowy XX w., trudno nie wspomnieć, szczególnie w stulecie uzyskania praw wyborczych, o gnieźnieńskich kobietach. I choć źródła na ich temat, szczególnie tych z klasy robotniczej, są raczej skąpe, to ostatnio dzięki książeczce pt. "Wiecowniczki. Zofia Tułodziecka i początki radykalnego zawodowego ruchu kobiecego w Wielkopolsce", prezentowanego poniżej Jarosława Urbańskiego - natrafiliśmy na fotografie pracownic z dwóch gnieźnieńskich zakładów: fabryki wódek zdrowotnych i deserowych Bolesława Kasprowicza oraz fabryki cygar Piotra Urbanowskiego.

Na pierwszym ze zdjęć, ponoć wykonanym nie później niż w 1906 roku, znajdują się więc:
"kobiety pracujące w kantorze fabryki wódek zdrowotnych i deserowych B. Kasprowicz. Zakład założono w 1888 r. Bardzo dochodowa produkcja gorzelniana była mocno rozwinięta w XIX w. na terenie Wielkopolski i ściśle związana z gospodarka folwarczną. Do ziemiaństwa należało ok. 90% gorzelni."
Natomiast na drugim zdjęciu, zrobionym w podobnym okresie, widzimy:
"Mniejszą fabrykę cygar, zatrudniającą ok. 50 pracownic, czyli założony w 1900 r. w Gnieźnie zakład należący do Piotra Urbanowskiego."

















Źródło: "Wiecowniczki. Zofia Tułodziecka i początki radykalnego zawodowego ruchu kobiecego w Wielkopolsce", Jarosław Urbański, Oficyna Wydawnicza Bractwo Trojka, Poznań 2018 r., s. 21 i 47.

środa, 12 grudnia 2018

Bez rewolucji nie byłoby Powstania - przypominamy wywiad na 100-lecie Powstania Wlkp.

Bez rewolucji nie byłoby Powstania
Z Jarosławem Urbańskim, pochodzącym z Gniezna socjologiem i członkiem OZZ Inicjatywa Pracownicza, rozmawia Kamila Kasprzak-Bartkowiak.

- Rocznice Powstania Wielkopolskiego są w naszym regionie w ostatnich latach dość hucznie obchodzonym świętem. Czy pamięć o tym "(nie)zapomnianym zwycięstwie", jak bywa nazywane to wydarzenie, nie jest czasem zbyt jednowymiarowa, także w kontekście "polityki historycznej"?
- Trudno w kilku zdaniach opisać wszystkie uproszczone interpretacje, bo jest ich wiele. Najważniejsze z nich abstrahują lub pomniejszają znaczenie wydarzeń poprzedzających Powstanie Wielkopolskie jak też tego co nastąpiło po nim. Sugeruje się, że Powstanie było naturalną konsekwencją oporu narodowego w Wielkopolsce, którego waga jest wyolbrzymiana. Tymczasem fundamentalne znaczenia miały wydarzenia w Niemczech i ostatecznie wybuch rewolucji w listopadzie 1918 roku. Zresztą wiele polskich środowisk teoretycznie opowiadających się za niepodległością Polski, w praktyce z rezerwą odnosiło się do walki zbrojnej, obawiając się postulatów socjalnych. Wreszcie, zakończenie Powstania zbiegło się czy nawet przeobraziło w przybierającą falę protestów pracowniczych. Wielkopolska stała się areną gwałtownych i krwawych zajść wewnętrznych, które wygasły dopiero w 1923 roku.
Powstania Wielkopolskiego nie można prosto wyodrębnić z szeregu zdarzeń go poprzedzających i następujących po nim, co często się czyni. Zarówno historiografia PRL-wska, jak też prawicowa, były nastawione silnie antyniemiecko i starały się nadto nie akcentować rewolucyjnej genezy powstania, żeby nie pomniejszać zasług polskich kombatantów. Po drugie prawicowi historycy starali się i starają nie łączyć powstania z późniejszymi walkami klasowymi oraz z faktem, że dla wielu robotników i robotnic odzyskanie niepodległości okazało się rozczarowaniem. Wywalczono 8-godzinny dzień pracy, układy zbiorowe pracy, prawa wyborcze, ale biły w oczy nierówności społeczne, istniejące przeżytki ustroju feudalnego, represje i terror władz polskich. Znaczenie sprzeciwu wielkopolskich robotników nie eksponowali też historycy w PRL-u z tego powodu, że w większości byli oni członkami związków i organizacji narodowych (Narodowe Stronnictwo Robotników i Zjednoczenie Zawodowe Polskie), a nie socjalistycznych. Prawica traktowała ich jak komunistów, a komuniści jak nacjonalistów.
Wszelkiego rodzaju obchody rocznicowe: rekonstrukcje, eventy czy tradycyjne akademie są więc ordynarnymi uproszczeniami. Nachalną indoktrynacją. Byłoby to jeszcze do zniesienia, gdyby równolegle toczyła się rzeczowa dyskusja publiczna na ten temat. Tymczasem politykom, a często nawet historykom wystarczy, że pokażą się przy tej okazji na chwilę w telewizji, serwując w krótkim ujęciu uproszczoną wersję naszych dziejów. 
 
- Historyk Antoni Czubiński na którego powołujesz się w swoim opracowaniu o Powstaniu, pisał: „gdyby nie wybuch rewolucji w Niemczech, powstanie [wielkopolskie] nie mogłoby w ogóle dojść do skutku". Dlaczego ta rewolucja okazała się tak ważna?
- Ponieważ, po pierwsze głównie oznaczała wzrost nastrojów rewindykacyjnych, domagających się zakończenia wojny i zmian socjalnych, ale też zmian w relacjach narodowościowych. Po drugie i najważniejsze, faktycznie doprowadziła do rozpadu ówczesnej władzy oraz powstania rad żołnierskich i robotniczych, które przejęły władzę także w Wielkopolsce. W naszym regionie miały one mieszany skład narodowościowy i często dominowali w nich Polacy, co ułatwiło im zdobycie władzy, którą zostali niejako obdarowani przez niemiecką rewolucję. Dopiero potem, kiedy w Niemczech zwyciężały nastroje reakcyjne i nacjonalistyczne oraz kiedy zaczęto mordować nie tylko działaczy radykalnej lewicy (np. w styczniu 1919 roku Różę Luksemburg i Karola Liebknechta), ale też osoby pokroju Hansa Paasche, pacyfisty i wegetarianina, zabitego w maju 1920 roku w swoim majątku pod Krzyżem, okazało się, że Powstanie było niezbędne dla odzyskania pełni swobód narodowych w obrębie byłego zaboru niemieckiego.

- Jak zatem przed samym Powstaniem kształtowało się klasowo i politycznie wielkopolskie społeczeństwo i jakie działania podejmowały poszczególne strony?
- Po pierwsze, byli to właściciele ziemscy, których spora część opowiadała się za zachowaniem status quo i odnosiła sceptycznie do haseł niepodległościowych. Przez długi czas ci ziemianie politycznie dominowali i w Wielkopolsce spełniali rolę burżuazji. Wiązało się to ze specyficznym charakterem ówczesnej wielkopolskiej gospodarki, nastawionej na produkcję rolną.
Po drugie – chłopstwo. W wyniku długotrwałego procesu uwłaszczania (od 1823 do ok. 1860), bowiem niewielki odsetek gospodarstw rolnych stanowiły te, które mogły się samodzielnie utrzymać. Natomiast większość na wsiach to byli robotnicy rolni bez ziemi lub posiadający tylko niewielkie areały, więc zmuszeni do najmowania się do prac w folwarkach i istniejących przy nich zakładach: browarach, słodowniach, cukrowniach, garbarniach itd. Zakłady te w większości należały do ziemian.
Po trzecie, na tej bazie zaczął wyodrębniać się proletariat wiejski. Bo typowi robotnicy wielkoprzemysłowi stanowili jednak w Wielkopolsce niewielką grupę i najczęściej zatrudnioną także w zakładach produkujących na rzecz rolnictwa ulokowanych w większych miastach, np. w Poznaniu w zakładach Cegielskiego produkujących wtedy maszyny i urządzenia rolnicze, czy Milcha wytwarzających nawozy sztuczne.
Cztery: drobnomieszczaństwo składające się z rzemieślników, kupców i inteligencji. Dość liczne jak na warunki ówczesnych ziem polskich, ale słabe ekonomicznie. Jednak stało się bazą Narodowej Demokracji i politycznie dominowało w okresie wybuchu powstania, a potem w dwudziestoleciu międzywojennym i nie miało żadnej społeczno-politycznej przeciwwagi. Ziemiaństwo zaś schodziło ze sceny historii, a wielkopolscy robotnicy byli przed 1918 rokiem rozproszeni (brak centrów przemysłowych) i niezorganizowani, co było też efektem pewnych feudalnych reliktów, np. obowiązywania „ordynacji czeladnej” zakazującej strajków i zakładania związków zawodowych pracownikom rolnym.
Pomimo, że endecja uważała, iż „prawdziwy patriotyzm nie może mieć na względzie interesów jednej tylko klasy, ale dobro całego narodu” (Roman Dmowski, „Nasz patriotyzm”) i głosiła koncepcję solidaryzmu społecznego, to jej nacjonalizm oraz polityka sprzyjała obronie interesów drobnych i wielkich właścicieli. Robiła więc wszystko, włącznie z użyciem przemocy, aby władza na prowincji nie wymknęła się jej z rąk. Początkowo wynik powstania - międzynarodowe uznanie Wielkopolski za część państwa Polskiego, a z drugiej strony zachowanie jeszcze względnej odrębności terytorialnej i politycznej regionu - był dla endecji korzystny. Zakończenie powstańczej walki zbrojnej pod koniec czerwca 1919 roku nie oznaczało jednak końca walk społecznych zarówno na gruncie socjalnym, jak i politycznym. O prawa upomnieli się robotnicy, w tym robotnicy rolni budując największy w II RP związek zawodowy – Zjednoczenie Zawodowe Polskie (ZZP). Wielkopolska była jego bastionem. 
 
- Oprócz racji endeckiej prawicy, które zdają się dominować także w obecnej recepcji Powstania, rok 1918 i lata następne to też znaczące walki o prawa pracownicze i socjalne. Przypomnij może związane z tym wydarzenia...
- Po części już o nich mówiłem. Najbardziej dramatyczna sytuacja miała miejsce na wsi, wśród właśnie robotników rolnych, którzy wcześniej byli kompletnie ignorowani. Warunki pracy i życia były fatalne. Rewelacyjnie opowiada o tym w pierwszych rozdziałach książki: „Życiorysie własnym robotnika” Jakub Wojciechowski, syn robotników rolnych spod Gostynia. W okresie od końca 1918 przez 1919 rok do ZZP przystąpiło ponad 100 tysięcy pracowników i rozpoczęła się walka głównie o wprowadzenie układów zbiorowych pracy. Endeckie władze, podobnie jak ziemiaństwo i Kościół katolicki, zareagowały bardzo gwałtownie. Potępiano ich z ambon i wysyłano wojsko, któremu rozkazano spacyfikować protest. Ze strajkującymi i demonstrującymi robotnikami obchodzono się brutalnie. Były ofiary śmiertelne, ranni, pobicia. Wiele osób trafiło do więzienia. Druga strona nie była dłużna. Ogłaszano czarne, dzikie strajki i bezwzględnie zwalczono łamistrajków.
Z protestów robotniczych zaś w mieście największym echem odbiły się wydarzenia z dnia 26 kwietnia 1920 roku, kiedy na rozkaz władz endeckich policja strzelała w Poznaniu do protestujących pracowników kolei. Padło 9 zabitych, nota bene tyle samo co w grudniu 1981 roku w kopalni Wujek. Wybuchły zamieszki. Wprowadzono stan wyjątkowy. Protesty pracowników w wielkopolskich miastach trwały jednak nadal, a kilkakrotnie ogłaszano strajki generalne. Dodatkowo Narodowe Stronnictwo Robotników (później Narodowa Partia Robotnicza) sprzeciwiając się polityce niektórych kół dążących do zachowania przez Wielkopolskę autonomii organizowało wielotysięczne wiece, które często kończyły się zamieszkami. Jeżeli do tego dołączymy wystąpienia bezrobotnych, to jak widać odzyskaniu niepodległości w Wielkopolsce nie towarzyszyło wcale święto czy narodowa jednomyślność, ale gwałtowna, często brutalna walka socjalna i polityczna.

- Podsumowując, Powstanie Wielkopolskie niekoniecznie dla wszystkich było zwycięskie, a część społeczeństwa wręcz rozczarowało...
Wiele nadziei zostało zawiedzionych. Najpierw kryzys z początku lat 20. XX wieku (hiperinflacja), a potem światowy krach w 1929, sprawiły, że warunki ekonomiczne były ciężkie i uderzały głównie w pracowników. Elity polityczne, drobnomieszczaństwo i ziemiaństwo broniło swoich klasowych interesów i nie zważało na koszty społeczne. W takich okolicznościach w Wielkopolsce niektórzy z sentymentem zaczęli wspominać okres zaborów. Rodziła się też pokusa wprowadzenia rozwiązań autorytarnych. Endecja, ci sami ludzie, zwłaszcza ówczesna młodzież, która walczyła w Powstaniu, z podziwem zaczęła patrzeć na to, co dzieje się we Włoszech, gdzie walki społeczne z pierwszych lat po I wojnie światowej ostatecznie doprowadziły do przejęcia władzy przez Mussoliniego. I choć ubiegła ich lewica piłsudczykowska przeprowadzając w maju 1926 roku przewrót, to zaraz potem jednak odżegnała się od swoich ideologicznych korzeni.

Jarosław Urbański
Źródło: Wywiad pierwotnie ukazał się na łamach tygodnika "Przemiany na Szlaku Piastowskim", nr 1, 4 stycznia 2013 r.

wtorek, 4 września 2018

Towarzystwo Lubowników Scen Kolejarzy w Gnieźnie!

Pozostając jeszcze przy biografii Franciszka Chojeckiego, trudno nie trafić na Towarzystwo Lubowników Scen Kolejarzy w Gnieźnie. O swoistym "teatrze robotniczym", który po zweryfikowaniu w Archiwum okazał się powyższym Towarzystwem, wspominała bowiem wnuczka Chojeckiego. Podobno też zachowała się fotografia z tamtego okresu, której póki co nie udało nam się odnaleźć.
Dotarliśmy za to do pism dokumentujących działalność organizacji na której czele stali: przewodniczący Adam Kryślak, sekretarz Stanisław Hopcia i oczywiście Franciszek Chojecki pełniący funkcję skarbnika. Poza tym grupa wystawiła m.in. takie sztuki jak "Wiesław" albo "Przed ożenkiem" i organizowała zabawy taneczne.


Źródło:  Archiwum Państwowe w Poznaniu Oddział w Gnieźnie.
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                          

wtorek, 29 maja 2018

Wyjście z obozu i dokumenty z czasów okupacji

Z historii mówionej dowiedzieliśmy się także, że Franciszek Chojecki dość szybko opuścił stalag (obóz jeniecki) i powrócił na wolność, którą było życie i praca w okupowanym Gnieźnie. Jak się bowiem okazało, Niemcy potrzebowali do pracy m.in. kolejarzy, stąd zapewne zwolnienie. Po tamtych czasach zachował się jego niemiecki dowód osobisty z 1944 roku oraz karta pracy z charakterystycznymi znakami III Rzeszy czyli swastyką i czarnym orłem.









Źródło: Archiwum prywatne Barbary Krasy.

Pobyt w niemieckim stalagu

Jeśli mamy II wojnę światową i obronę Warszawy zakończoną kapitulacją, to pojawiły się i represje ze strony wroga choćby w postaci wzięcia do niewoli polskich żołnierzy. Niemcy bowiem dla biorących udział w walkach szeregowców i podoficerów przygotowali tzw. stalagi czyli obozy jenieckie.
W jednym z takich obozów przebywał też Franciszek Chojecki o czym w tym przypadku świadczy pamiątkowa fotografia z tekstem "Najdroższemu mężowi i Ojcu na pamiątkę", datą 18 lipca 1940 r., a przede wszystkim pieczątką na odwrocie. Samo zdjęcie zaś przedstawia ubraną odświętnie małżonkę Franciszka Marię Chojecką z synami.

















 


Źródło: Archiwum prywatne Barbary Krasy.

czwartek, 24 maja 2018

Udział Chojeckiego w II wojnie światowej

I tak oto dzięki dokumentom udostępnionym przez Barbarę Krasę - dochodzimy do czasów końca dwudziestolecia międzywojennego i opisanych w tym czasie aktywności Franciszka Chojeckiego oraz poznajemy nowe fakty. Jednym z nich będzie tu na pewno zaświadczenie o powołaniu do służby wojskowej, a następnie udział w II wojnie światowej czyli dokładnie obronie Warszawy w dniach 1-21 września 1939 roku.
Co ciekawe, nie było to pierwsze doświadczenie wojskowe Chojeckiego, który już jako 20-latek walczył w Powstaniu Wielkopolskim. Tyle, że w przededniu II wojny miał z kolei lat 40 i możliwe, że nie spodziewał się, iż raz jeszcze w swym życiu przyjdzie mu bronić ojczystego kraju.


Źródło: Archiwum prywatne Barbary Krasy.

czwartek, 17 maja 2018

Zaproszenie na prezydencki raut

Kolejną z interesujących informacji związanych z postacią socjalisty Franciszka Chojeckiego jest zaproszenie na... raut jakie wystosował do niego jako radnego miejskiego w 1928 roku ówczesny Prezydent Gniezna. Z zachowanego biletu możemy dowiedzieć się, że impreza miała rozpocząć się 23 kwietnia o godz. 21.00 w sali Hotelu Europejskiego. Okazją do jej zorganizowania były zaś konkursy i targi końskie w Gnieźnie, a Franciszek Chojecki był na nią proszony wraz z rodziną.



Źródło: Archiwum prywatne Barbary Krasy.

Kiedyś to były legitymacje...

W miesiącu maju postaramy się wrzucić kilka ciekawych faktów z życia Franciszka Chojeckiego o którym już niejednokrotnie pisaliśmy. Pierwszym z nich będą zdjęcia jego legitymacji ze Związku Zawodowego Kolejarzy do którego należał. Sam dokument, jak udało nam się dowiedzieć od jego wnuczki Barbary Krasy pochodzi z 1922 roku i ma pięknie zdobioną roślinnym ornamentem brązową okładkę z dużym napisem "Legitymacja członkowska". Z kolei w środku na jednej z kart widnieje czerwony znaczek PPS z trzema muskularnymi postaciami podtrzymującymi kulę ziemską oraz napisem "Międzynarodówka robotnicza to potęga". Natomiast na następnych stronach znajdziemy tabelkę na pieczątki dokumentujące zapłacone składki oraz taki m.in. tekst:

"Pamiętaj stale, że jesteś jednostką klasy pracującej świata, walczącego o prawa pracy, że każda inna taka jednostka jest ci towarzyszem i bratem i że tylko wspólne, mocne, a świadome wysiłki skruszą potęgę, gnębiącą nas dzisiaj i ród ludzki odrodzą. Możesz ganić lub zwalczać przekonania cudze, gdy ich nie uznajesz, ale nie gnęb ludzi tylko za to, że inaczej myślą, aniżeli ty. Przekonaj ich. Spieraj się o to, jaka droga prędzej dowiedzie do wytyczonego celu, bo ze sporów prawda wytryska, ale wobec sił wrogich zaprzestań sporów i twórz z towarzyszami pracy jeden zgodny, nieprzeparty mur. Wtedy zwyciężysz. Kształć się i oświecaj. Siłą zdobędziesz świat, a wiedzą utrzymasz go w swej władzy."

















Źródło: Archiwum prywatne Barbary Krasy.

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Senatorka PPS Dorota Kłuszyńska w Gnieźnie

Jak się okazało, po szczegółowych poszukiwaniach zainspirowanych rozmowami z dr Izą Desperak - jedna z pierwszych senatorek II RP czyli pochodząca ze Śląska Cieszyńskiego i związana oczywiście z PPS Dorota Kłuszyńska, odwiedziła jednak Gniezno! Stało się to w 1926 roku o czym wspomina w trzech zdaniach "Encyklopedia Gniezna i Ziemi Gnieźnieńskiej" wydana przez Towarzystwo Miłośników Gniezna:

"W 1926 roku odbyła się uroczystość przyjęcia sztandaru przez miejscowe koło PPS. Uczestniczyła w nich senator D. Kłuszyńska. Udział w wiecu wzięło 300 osób."

Poniżej garść informacji o samej Dorze Kłuszyńskiej opracowanych z okazji 100-lecia uzyskania przez kobiety praw wyborczych w Polsce m.in. na podstawie artykułu Izy Desperak w gazecie "Miasto Ł":

DOROTA (DORA) KŁUSZYŃSKA (1874 – 1952) – działaczka pochodząca ze Śląska Cieszyńskiego, która upominała się o prawa kobiet jeszcze w czasach zaborów.
  
- Walkę o wolność kobiet zaczynała od podstaw, tj. twierdziła m.in., że „Zmiana zaczyna się od tego, że mężczyzna powinien najpierw uznać w domu kobietę za równego i wolnego człowieka”.

- Była związana z postępowym, a dokładnie socjalistycznym środowiskiem dla którego zawsze były bardzo ważne wolności obywatelskie i prawa człowieka. Poza tym jej mąż był członkiem Polskiej Partii Socjalistycznej i wspierał ją w działaniach.

- Co ciekawe, w czasach, kiedy jeszcze kobiety nie miały publicznych praw i np. same nie mogły zakładać partii politycznych, Dora w 1902 r. zaczęła tworzyć tzw. komitety kobiet, których powstało około 20 i były to pierwsze organizacje tego typu w Polsce, a na pewno na Śląsku Cieszyńskim! Należało do nich około 2000 kobiet!

- W 1911 r. zainicjowała obchody Dnia Kobiet! Odbyły się one po raz pierwszy, wzięło w nich udział kilka tysięcy uczestników, a było to możliwe m.in. dzięki specyfice austriackiego zaboru, który zezwalał jednak na więcej wolności i tego typu działań.

 - Poza równouprawnieniem podnosiła też m.in. temat podwójnej pracy kobiet: domowej i zawodowej. Zakładała poradnie świadomego macierzyństwa podobnie jak Irena Krzywicka z Tadeuszem Boyem-Żeleńskim, ale też walczyła z alkoholizmem. Oprócz tego redagowała „Głos kobiet” (najpierw dodatek do „Robotnika”, potem samodzielne pismo), czyli gazetę poruszającą problemy kobiet.


- Natomiast już po odzyskaniu niepodległości i uzyskaniu przez kobiety wspomnianych praw wyborczych w latach 1925-35 była senatorką w II RP, a w kolejnym ustroju posłanką (1947-52). Oprócz tego wcześniej była radną miejską w Łodzi (dokąd się przeprowadziła), a w 1919 roku zasiadała w kierownictwie swojej partii.

CIEKAWOSTKA: Dora ma dziś swój biogram na Wikipedii podczas gdy jej mąż, również aktywista i lekarz go nie posiada.



Źródło: "Encyklopedia Gniezna i Ziemi Gnieźnieńskiej" w haśle Polska Partia Socjalistyczna, "Dora Kłuszyńska - zapomniana radna", artykuł Izy Desperak w "Miasto Ł" z 12 października 2016 r., s. 11.

piątek, 5 stycznia 2018

Część "naszych" historii w publicznej przestrzeni!

Na początku września zeszłego roku przy ul. Chrobrego w Gnieźnie stanęła niecodzienna wystawa pt. "Społeczna historia Gniezna - Opór", której tematem stały się wszelkiego rodzaju protesty społeczne w naszym mieście począwszy od początku XX w., a skończywszy na współczesnych czasach.

Wśród udokumentowanych wydarzeń zaś znalazły się m.in. te, które opisywaliśmy na naszym blogu, czyli "echa" Rewolucji z 1905 roku w Gnieźnie, strajk robotników rolnych z lat 1921-22 oraz bunt bezrobotnych z grudnia 1936 r. Oto fragment relacji z tego wydarzenia:

"Wszystko zaczyna się więc od „Pierwszej rewolucyjnej iskry z 1905 roku”, czyli „odprysków” wspomnianej Rewolucji, która wybuchła m.in. w rosyjskim zaborze, głównie w uprzemysłowionej, robotniczej Łodzi. Jej idee bowiem jak się okazało, znalazły też podatny grunt w Wielkopolsce, choć nie było w niej tak wielu fabryk ani robotników, ale za to rozproszony proletariat, a i postulaty ekonomiczne te same. W Gnieźnie zaś znalazły one swój wyraz w rodzimych zakładach pracy, gdzie jak podają źródła strajkowało blisko 1000 pracowników, a na ich czele stał m.in. Stanisław Wierbiński z Polskiej Partii Socjalistycznej zaboru pruskiego. Dalej mamy tzw. strajk robotników rolnych z lat 1921-22, który już bardziej charakteryzował nasz region i wybuchł głównie z powodu złych warunków życia strajkujących, archaicznych stosunków społecznych panujących na folwarku oraz inflacji, która przyczyniała się do wzrostu cen towarów i spadku realnych płac. Zobrazowany za pomocą fragmentu płaskorzeźby znajdującej się w poznańskim Zamku, to również część lokalnej historii. I wreszcie jest też bodaj najbardziej kojarzony przez niektórych mieszkańców oraz obrosły swoistą legendą – bunt gnieźnieńskich bezrobotnych z grudnia 1936 roku. Ci ostatni bowiem nie doczekawszy się zatrudnienia ani wypłaconych zasiłków w akcie desperacji zaatakowali ówczesny Magistrat i obrzucili go kamieniami. Niestety jednak nawet tak radykalne zachowanie nie zmieniło ich sytuacji, a zamiast spełnionych żądań czekał tylko proces i więzienie dla najbardziej aktywnych. Choć z drugiej strony władze, w tym tymczasowy prezydent miasta Stanisław Wrzaliński, starały się załagodzić cały kryzys. Warto dodać, że tłem dla tych gnieźnieńskich protestów z początku XX w. stała się przepiękna grafika z muralu upamiętniającego wspomnianą Rewolucję 1905, którą wykonała grupa Takie Pany, a użyczył łódzki Klub Krytyki Politycznej."



Źródło: Relacja naszego autorstwa pt. "Gnieźnieńska historia buntu", opublikowana swego czasu na lokalnym portalu kulturalnym Popcentrala.