O tym jak 26 kwietnia 1920 roku został krwawo stłumiony przez endeckie władze Poznania protest kolejarzy - pisaliśmy już we wcześniejszej jak i starszych notkach. Głos na temat tego wydarzenia zabierali jednak ówcześni jak i obecni przedstawiciele "lewej" lub po prostu robotniczej strony. Jednak tym razem pokazujemy jak pisał o tamtym wydarzeniu ukazujący się wtedy i sprzyjający z endecją oraz klasami posiadającymi "Kurier Poznański". W artykule pt. "Wobec zajść wczorajszych" zatem przeczytać m.in. możemy:
Najpierw ze smutkiem i ubolewaniem oraz wyparciem jakiegokolwiek zrywu:
"Wypadki wczorajsze bólem i wstydem napełnić muszą serca każdego Polaka. Zachodzą wszędzie konflikty ciężkie, zachodzą sytuacje trudne w których lada iskra wywołać może starcia żywiołowe, tragiczne. Ale to co się wczoraj działo, nie miało zaprawdę w sobie nic z wielkości żywiołowej, nic z tragedii nieuniknionej."
Następnie opisując o co poszło, lecz z usprawiedliwieniem działań endeckich władz Ministerstwa b. zaboru pruskiego:
"Jest faktem, że sprawa rozpoczęła się od żądań zarobkowych robotników w warsztatach kolejowych, żądań, które najmniejszego nie dawały powodu do jakiegoś ostrego zatargu. Chodziło po prostu o wyrównanie poborów tutejszych z normami uchwalonymi przez Sejm dla Królestwa i Małopolski. Ministerstwo b. zaboru pruskiego nie miało żadnego powodu przeciwstawiać się zasadniczo tym żądaniom".
Dalej, poszukując "podżegaczy i aranżerów" w kolejarskim pragnieniu godnego życia oraz wypłaty i tak głodowych pensji:
"Ale zakulisowi aranżerowie nie dali sprawy za wygraną. Mimo wyraźnego warunku stawionego przez ministra delegacji, aby robotnicy powrócili natychmiast do pracy - wówczas władze ze strajku samowolnego żadnych nie wyciągną konsekwencji - agitatorzy obałamucili znaczną część pracowników na wiecach doraźnie zwołanych, nie pozwolili im wrócić do zajęć, lecz po południu znowu - tym razem w zorganizowanym pochodzie, zaprowadzili ich ku zamkowi."
I wreszcie usprawiedliwiając strzały policji:
"Policja zapewnia, że komendy do strzelania nie dawano, że pierwsze strzały padły z tłumów, że następnie policjanci dali dwie salwy w powietrze, a wreszcie dwóch z nich czując się zagrożonymi strzeliło do manifestantów. Dwa trupy i kilku rannych pozostało na placu jako ofiary smutnego zajścia."
A także wszystko bardzo subiektywnie i z wyłożeniem własnej ideologii, podsumowując:
"Kiedy polała się krew, prowokatorzy mieli już tłum w swym ręku. Rozpoczął się ohydny pochód z trupem jako podburzającym symbolem przez miasto, rozpoczęło się wybijanie szyb w gmachu policji, wreszcie w kilku punktach doszło do strzelaniny. Wówczas ogłoszono stan wyjątkowy. Spokój szybko został przywrócony. Mamy niezłomną nadzieję, po krótkim oszołomieniu, zdrowy instynkt samozachowawczy narodu znów weźmie górę."
Źródło: "Wobec zajść wczorajszych", cały artykuł w "Kurier Poznański", nr 98 z 28 kwietnia 1920 roku, s.1.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz